Londyn, 14.12.2019 r.
– Dzień dobry, rodzinko! – przywitałam się
radośnie, gdy dziarskim krokiem przekroczyłam próg kuchni. Choć zarwałam noc,
byłam pełna energii i zapału. Miałam ochotę tańczyć i śpiewać.
– Cześć – odparł tata i odłożył na bok czytaną
gazetę. – Dobrze się czujesz, Haley? – Zapytał z troską.
– Tak – odpowiedziałam szykując sobie kawę. –
Skąd to pytanie?
– Po prostu... Martwię się o ciebie – przyjrzał
mi się uważnie. Zadrżała mi ręka. Czyżby jakimś sposobem dowiedział się, że
Mason towarzyszył mi na weselu? Natychmiast pokręciłam głową. Przecież to było
niemożliwe!
– Daj jej spokój, Jack – mama pieszczotliwie
pogłaskała go po dłoni. – Dobrze się bawiłaś, prawda?
– Tak! Nie przypuszczałam, że to powiem, ale
podobało mi się – upiłam łyk kawy siadając przy stole. Tata w dalszym ciągu
spoglądał na mnie podejrzliwie. Zmarszczki przecięły jego czoło. – Odpuść, tato
– Poprosiłam go. Nałożyłam sobie na talerz porządną porcję jajecznicy.
– No dobrze – westchnął wstając od stołu.
Poczochrał Maxa po głowie. Brat skrzywił się nieznacznie, ale nic nie
powiedział. Puściłam mu oczko kończąc śniadanie. Miałam dziś wolne i
postanowiłam przeznaczyć ten czas na odpoczynek oraz totalny relaks. Tata
zaszył się w ogrodzie, mama rozłożyła papiery w salonie, a Max podreptał na
górę i zajął się grą. Przeczesałam włosy udając się do pokoju. Rzuciłam się na
łóżko wtulając twarz w przyjemnie miękką poduszkę. Nie mogłam przestać myśleć o
wczorajszej nocy. Bliskość Masona, jego obecność, zapach, delikatny dotyk... Mogłabym
spędzić w jego ramionach całe życie. Pragnęłam być bliżej niego, poznać go
lepiej od tej innej strony. Chciałam zasypiać wtulona w jego ciało, rano robić
mu kawę i życzyć udanego treningu. Chciałam czekać na niego w domu, podawać mu
obiad. Chciałam kłócić się o błahostki i spędzać leniwe dni przed telewizorem.
Chciałam bez żadnych przeszkód i ograniczeń kibicować mu na meczach, wspierać
całą sobą, cieszyć się jego sukcesami i pomagać podnieść się po porażkach.
Wiedziałam jednak, że nie jest to możliwe. Mason traktował mnie jak dobrą
koleżankę, której zrobił przysługę. To wszystko. Był miłym gościem, dlatego nie
przeszedł obok tego obojętnie. Miał dziewczynę, którą nie byłam ja. Ta myśl
uderzyła we mnie. Dobry nastrój zniknął. Po porannej energii nie było śladu.
Zastąpiła ją gorycz i uczucie porażki. Zacisnęłam zęby, żeby się nie rozpłakać.
Dlaczego życie było tak trudne?
Londyn, 16.12.2019 r.
Przywiozłam
Maxa na trening i zajęłam się pracą. Okres świąteczny był gorący, ale
przynajmniej nie narzekałam na nudę. Marie zadbała o każdy szczegół. Cała ekipa
miała ręce pełne roboty. Cieszyłam się, że jestem z dala od domu. Czujne
spojrzenia taty nie pozwalały mi się skupić. Miałam wrażenie, że doskonale
zdaje sobie sprawę z chaosu panującego w mojej głowie. Ostrzegł mnie, chciał
mnie chronić. Doceniałam jego troskę, ale nie mogłam tak po prostu odciąć się
od Masona. Wiedziałam, że my razem to temat niemający prawa zaistnieć, jednak
moje serce miało to gdzieś. Miało swoje racje i nie dopuszczało do głosu rozumu.
Wetknęłam kosmyk włosów za ucho, żeby mi nie przeszkadzał. Próbowałam oczyścić
umysł. Skupić się, nie błądzić myślami. Skończywszy pracę odetchnęłam z ulgą.
Zakomunikowałam Marie, że się zbieram. Kobieta kiwnęła głową i pomachała mi na
pożegnanie. Odwzajemniłam jej gest. Przemknęłam w stronę boisk. Widząc drużynę
brata uśmiechnęłam się szeroko. Usiadłam na trybunach, by podziwiać jego
umiejętności. Może byłam nieobiektywna, ale według mnie Max był wyróżniającą
się postacią. Miał dopiero osiem lat, a już wykazywał potencjał. Wiedziałam, że
w przyszłości osiągnie sukces. Piłka nożna była dla niego ważna i podchodził do
niej niezwykle poważnie. Drgnęłam słysząc dochodzące z boku głośne śmiechy.
Odwróciłam głowę w tamtym kierunku i zamarłam. Pierwsza drużyna na czele z
Masonem właśnie zmierzała w stronę młodzików sprawiając im niemałą
niespodziankę. Uśmiechnęłam się pod nosem widząc ich radość i ogarniające
podekscytowanie. Mason złapał mój wzrok. Posłał w moją stronę szeroki uśmiech,
który odwzajemniłam bez chwili zastanowienia. Zatraciłam się w obserwowaniu
boiskowych zmagań. Mój brat złapał świetny kontakt z Masonem. Śmiali się,
wymieniali między sobą podania, czerpali radość z gry. Z każdą sekundą kochałam
go mocniej.
*
–
Co jest między wami? – spytał Tammy, kiedy po intensywnym treningu odwoziłem go
do mieszkania.
– Nic – powiedziałem. Zbyt szybko. Przyjaciel
prychnął kpiąco pod nosem. – Po prostu... Nic – Dodałem manewrując kierownicą.
– Proszę cię, Mase... Możesz oszukiwać Chloe, ale
nie mnie! – podniósł głos. – Myślisz, że nie zauważyłem waszych tajemniczych
spojrzeń i uśmiechów? Kiedy przebywasz blisko Haley, jesteś inny. Rozpiera cię
energia, wyglądasz tak, jakbyś mógł przenosić góry. Wydajesz się szczęśliwszy,
a ona... Nie wiem, jak to nazwać, ale cała promienieje. Czy na tym weselu...
Doszło między wami do czegoś poważniejszego? – Spytał.
– Nie – powiedziałem zgodnie z prawdą. – Żałuję
tego, Tammy – Przyznałem.
– Tego, że z nią poszedłeś? Nie rozumiem –
spojrzał na mnie zdziwiony.
– Nie... Tego, że do niczego nie doszło. Cholera
jasna! Zakochałem się w niej, Tammy. Po prostu się w niej zakochałem –
wyrzuciłem z siebie. Ulżyło mi. Zaparkowałem samochód, ale przyjaciel nie
opuścił ciepłego wnętrza. Gapił się na mnie, przetwarzał słowa, które właśnie
wypowiedziałem.
– Zwariowałeś! Mase... Co zamierzasz zrobić? Nie
możesz...
– Wiem, że nie mogę mącić jej w głowie! Mam
mętlik, pogubiłem się – wyznałem uderzając dłońmi o kierownicę. – Ale... Chyba
chcę z nią być, rozumiesz?
– Chyba? Mason, zanim podejmiesz jakąś pochopną
decyzję, musisz ją przemyśleć. I to kilkakrotnie. Wiesz, że nie przepadam za
Chloe, ale nie możesz tak z nią pogrywać. Z Haley również. Nie zasługują na to.
Masz moje pełne wsparcie, pamiętaj o tym – poklepał mnie po ramieniu i wyszedł
z samochodu. Poprawił kaptur kurtki i zniknął za zakrętem. Jak miałem znaleźć
wyjście z tej sytuacji? Jak miałem uciec z pułapki, którą zastawiło na mnie
życie?
– Masz w swoich zapasach kakao? – spytałem z
nadzieją. Dziewczyna parsknęła śmiechem kiwając głową. Wróciła po chwili z
dwoma świątecznymi kubkami. Przyjąłem jeden z wdzięcznością. – Dziękuję!
– To żaden problem – powiedziała upijając łyk. –
Co cię tutaj sprowadza?
– Chciałem cię zobaczyć – wypaliłem, zanim
zdołałem ugryźć się w język. – Przepraszam, nie powinienem...
– Daj spokój – machnęła ręką. – Mój brat chyba
polubił trenowanie z tobą – Szybko zmieniła temat. Podchwyciłem go oddychając z
ulgą. Pogrążyliśmy się w przyjemnej rozmowie o piłce nożnej. Haley zaimponowała
mi swoją wiedzą. Była świetną malarką, kibicowała Chelsea i robiła przepyszną
kawę. Była moim ideałem.
– Max w przyszłości zostanie świetnym piłkarzem –
podzieliłem się z nią swoimi spostrzeżeniami. – Naprawdę dobrze sobie radzi.
– Miło to słyszeć – uśmiechnęła się. – Kiedy
mieszkałam w Derby nie mogłam śledzić jego wyników... – Zaczęła, ale umilkła w
pół słowa.
– Mieszkałaś w Derby? – zdziwiłem się podając
Haley pusty kubek po kakao. – Co cię tam przygnało? – Zaśmiałem się uważnie ją
obserwując.
– Chyba specyfika tego miasta – odrzekła
wymijająco.
– Kręcisz – parsknąłem pod nosem. Dziewczyna
uciekła wzrokiem w bok, co tylko potwierdziło moje przypuszczenia. – Haley… –
Szepnąłem łapiąc ją za rękę. Przestraszona podskoczyła w miejscu. Odwróciłem ją
ku sobie. Czułem, że cała drży. Podniosła na mnie spojrzenie i to właśnie ono
poruszyło mnie najbardziej. Opuszką palca starłem pozostałości ciepłego napoju
z kącików jej ust.
– Mason… – wychrypiała. – Co ty… – Nie pozwoliłem
jej skończyć. Nie wiem, co mną kierowało. Magia zbliżających się wielkimi
krokami Świąt? Lampki choinkowe odbijające się w jej oczach? Nachyliłem się i
ostrożnie musnąłem jej usta swoimi. Haley była sparaliżowana. Kompletnie nie
spodziewała się takiego ruchu z mojej strony. Nie odepchnęła mnie, co dało mi
impuls do dalszego działania. Zwiększyłem nacisk, a ona oddała pocałunek.
Byliśmy niepewni, trochę przestraszeni, ale oboje zatraciliśmy się w sobie. Z
każdą upływającą sekundą całowaliśmy się mocniej, pozbyliśmy się hamulców. Chcieliśmy
tego, chcieliśmy siebie. Odnaleźliśmy swój rytm, rytm, do którego przystosowały
się nasze serca...
***
Witam!
I co dalej, Mase? ^^