niedziela, 8 listopada 2020

Dziewiąty

Londyn, 14.12.2019 r.

    Dzień dobry, rodzinko! – przywitałam się radośnie, gdy dziarskim krokiem przekroczyłam próg kuchni. Choć zarwałam noc, byłam pełna energii i zapału. Miałam ochotę tańczyć i śpiewać.
– Cześć – odparł tata i odłożył na bok czytaną gazetę. – Dobrze się czujesz, Haley? – Zapytał z troską.
– Tak – odpowiedziałam szykując sobie kawę. – Skąd to pytanie?
– Po prostu... Martwię się o ciebie – przyjrzał mi się uważnie. Zadrżała mi ręka. Czyżby jakimś sposobem dowiedział się, że Mason towarzyszył mi na weselu? Natychmiast pokręciłam głową. Przecież to było niemożliwe!
– Daj jej spokój, Jack – mama pieszczotliwie pogłaskała go po dłoni. – Dobrze się bawiłaś, prawda?
– Tak! Nie przypuszczałam, że to powiem, ale podobało mi się – upiłam łyk kawy siadając przy stole. Tata w dalszym ciągu spoglądał na mnie podejrzliwie. Zmarszczki przecięły jego czoło. – Odpuść, tato – Poprosiłam go. Nałożyłam sobie na talerz porządną porcję jajecznicy.
– No dobrze – westchnął wstając od stołu. Poczochrał Maxa po głowie. Brat skrzywił się nieznacznie, ale nic nie powiedział. Puściłam mu oczko kończąc śniadanie. Miałam dziś wolne i postanowiłam przeznaczyć ten czas na odpoczynek oraz totalny relaks. Tata zaszył się w ogrodzie, mama rozłożyła papiery w salonie, a Max podreptał na górę i zajął się grą. Przeczesałam włosy udając się do pokoju. Rzuciłam się na łóżko wtulając twarz w przyjemnie miękką poduszkę. Nie mogłam przestać myśleć o wczorajszej nocy. Bliskość Masona, jego obecność, zapach, delikatny dotyk... Mogłabym spędzić w jego ramionach całe życie. Pragnęłam być bliżej niego, poznać go lepiej od tej innej strony. Chciałam zasypiać wtulona w jego ciało, rano robić mu kawę i życzyć udanego treningu. Chciałam czekać na niego w domu, podawać mu obiad. Chciałam kłócić się o błahostki i spędzać leniwe dni przed telewizorem. Chciałam bez żadnych przeszkód i ograniczeń kibicować mu na meczach, wspierać całą sobą, cieszyć się jego sukcesami i pomagać podnieść się po porażkach. Wiedziałam jednak, że nie jest to możliwe. Mason traktował mnie jak dobrą koleżankę, której zrobił przysługę. To wszystko. Był miłym gościem, dlatego nie przeszedł obok tego obojętnie. Miał dziewczynę, którą nie byłam ja. Ta myśl uderzyła we mnie. Dobry nastrój zniknął. Po porannej energii nie było śladu. Zastąpiła ją gorycz i uczucie porażki. Zacisnęłam zęby, żeby się nie rozpłakać. Dlaczego życie było tak trudne?


Londyn, 16.12.2019 r.

    Przywiozłam Maxa na trening i zajęłam się pracą. Okres świąteczny był gorący, ale przynajmniej nie narzekałam na nudę. Marie zadbała o każdy szczegół. Cała ekipa miała ręce pełne roboty. Cieszyłam się, że jestem z dala od domu. Czujne spojrzenia taty nie pozwalały mi się skupić. Miałam wrażenie, że doskonale zdaje sobie sprawę z chaosu panującego w mojej głowie. Ostrzegł mnie, chciał mnie chronić. Doceniałam jego troskę, ale nie mogłam tak po prostu odciąć się od Masona. Wiedziałam, że my razem to temat niemający prawa zaistnieć, jednak moje serce miało to gdzieś. Miało swoje racje i nie dopuszczało do głosu rozumu. Wetknęłam kosmyk włosów za ucho, żeby mi nie przeszkadzał. Próbowałam oczyścić umysł. Skupić się, nie błądzić myślami. Skończywszy pracę odetchnęłam z ulgą. Zakomunikowałam Marie, że się zbieram. Kobieta kiwnęła głową i pomachała mi na pożegnanie. Odwzajemniłam jej gest. Przemknęłam w stronę boisk. Widząc drużynę brata uśmiechnęłam się szeroko. Usiadłam na trybunach, by podziwiać jego umiejętności. Może byłam nieobiektywna, ale według mnie Max był wyróżniającą się postacią. Miał dopiero osiem lat, a już wykazywał potencjał. Wiedziałam, że w przyszłości osiągnie sukces. Piłka nożna była dla niego ważna i podchodził do niej niezwykle poważnie. Drgnęłam słysząc dochodzące z boku głośne śmiechy. Odwróciłam głowę w tamtym kierunku i zamarłam. Pierwsza drużyna na czele z Masonem właśnie zmierzała w stronę młodzików sprawiając im niemałą niespodziankę. Uśmiechnęłam się pod nosem widząc ich radość i ogarniające podekscytowanie. Mason złapał mój wzrok. Posłał w moją stronę szeroki uśmiech, który odwzajemniłam bez chwili zastanowienia. Zatraciłam się w obserwowaniu boiskowych zmagań. Mój brat złapał świetny kontakt z Masonem. Śmiali się, wymieniali między sobą podania, czerpali radość z gry. Z każdą sekundą kochałam go mocniej.

*

 Londyn, 20.12.2019 r.

    Co jest między wami? – spytał Tammy, kiedy po intensywnym treningu odwoziłem go do mieszkania.
– Nic – powiedziałem. Zbyt szybko. Przyjaciel prychnął kpiąco pod nosem. – Po prostu... Nic – Dodałem manewrując kierownicą.
– Proszę cię, Mase... Możesz oszukiwać Chloe, ale nie mnie! – podniósł głos. – Myślisz, że nie zauważyłem waszych tajemniczych spojrzeń i uśmiechów? Kiedy przebywasz blisko Haley, jesteś inny. Rozpiera cię energia, wyglądasz tak, jakbyś mógł przenosić góry. Wydajesz się szczęśliwszy, a ona... Nie wiem, jak to nazwać, ale cała promienieje. Czy na tym weselu... Doszło między wami do czegoś poważniejszego? – Spytał.
– Nie – powiedziałem zgodnie z prawdą. – Żałuję tego, Tammy – Przyznałem.
– Tego, że z nią poszedłeś? Nie rozumiem – spojrzał na mnie zdziwiony.
– Nie... Tego, że do niczego nie doszło. Cholera jasna! Zakochałem się w niej, Tammy. Po prostu się w niej zakochałem – wyrzuciłem z siebie. Ulżyło mi. Zaparkowałem samochód, ale przyjaciel nie opuścił ciepłego wnętrza. Gapił się na mnie, przetwarzał słowa, które właśnie wypowiedziałem.
– Zwariowałeś! Mase... Co zamierzasz zrobić? Nie możesz...
– Wiem, że nie mogę mącić jej w głowie! Mam mętlik, pogubiłem się – wyznałem uderzając dłońmi o kierownicę. – Ale... Chyba chcę z nią być, rozumiesz?
– Chyba? Mason, zanim podejmiesz jakąś pochopną decyzję, musisz ją przemyśleć. I to kilkakrotnie. Wiesz, że nie przepadam za Chloe, ale nie możesz tak z nią pogrywać. Z Haley również. Nie zasługują na to. Masz moje pełne wsparcie, pamiętaj o tym – poklepał mnie po ramieniu i wyszedł z samochodu. Poprawił kaptur kurtki i zniknął za zakrętem. Jak miałem znaleźć wyjście z tej sytuacji? Jak miałem uciec z pułapki, którą zastawiło na mnie życie?

 
    Napijesz się czegoś? – zaproponowała Haley, gdy bez żadnych skrupułów znalazłem się w jej pracowni. Jeśli była zaskoczona moją wizytą, nie dała tego po sobie poznać. Potrafiła zachować profesjonalizm w każdej sytuacji. Między innymi za to ją podziwiałem.
– Masz w swoich zapasach kakao? – spytałem z nadzieją. Dziewczyna parsknęła śmiechem kiwając głową. Wróciła po chwili z dwoma świątecznymi kubkami. Przyjąłem jeden z wdzięcznością. – Dziękuję!
– To żaden problem – powiedziała upijając łyk. – Co cię tutaj sprowadza?
– Chciałem cię zobaczyć – wypaliłem, zanim zdołałem ugryźć się w język. – Przepraszam, nie powinienem...
– Daj spokój – machnęła ręką. – Mój brat chyba polubił trenowanie z tobą – Szybko zmieniła temat. Podchwyciłem go oddychając z ulgą. Pogrążyliśmy się w przyjemnej rozmowie o piłce nożnej. Haley zaimponowała mi swoją wiedzą. Była świetną malarką, kibicowała Chelsea i robiła przepyszną kawę. Była moim ideałem.
– Max w przyszłości zostanie świetnym piłkarzem – podzieliłem się z nią swoimi spostrzeżeniami. – Naprawdę dobrze sobie radzi.
– Miło to słyszeć – uśmiechnęła się. – Kiedy mieszkałam w Derby nie mogłam śledzić jego wyników... – Zaczęła, ale umilkła w pół słowa.
– Mieszkałaś w Derby? – zdziwiłem się podając Haley pusty kubek po kakao. – Co cię tam przygnało? – Zaśmiałem się uważnie ją obserwując.
– Chyba specyfika tego miasta – odrzekła wymijająco.
– Kręcisz – parsknąłem pod nosem. Dziewczyna uciekła wzrokiem w bok, co tylko potwierdziło moje przypuszczenia. – Haley… – Szepnąłem łapiąc ją za rękę. Przestraszona podskoczyła w miejscu. Odwróciłem ją ku sobie. Czułem, że cała drży. Podniosła na mnie spojrzenie i to właśnie ono poruszyło mnie najbardziej. Opuszką palca starłem pozostałości ciepłego napoju z kącików jej ust.
– Mason… – wychrypiała. – Co ty… – Nie pozwoliłem jej skończyć. Nie wiem, co mną kierowało. Magia zbliżających się wielkimi krokami Świąt? Lampki choinkowe odbijające się w jej oczach? Nachyliłem się i ostrożnie musnąłem jej usta swoimi. Haley była sparaliżowana. Kompletnie nie spodziewała się takiego ruchu z mojej strony. Nie odepchnęła mnie, co dało mi impuls do dalszego działania. Zwiększyłem nacisk, a ona oddała pocałunek. Byliśmy niepewni, trochę przestraszeni, ale oboje zatraciliśmy się w sobie. Z każdą upływającą sekundą całowaliśmy się mocniej, pozbyliśmy się hamulców. Chcieliśmy tego, chcieliśmy siebie. Odnaleźliśmy swój rytm, rytm, do którego przystosowały się nasze serca...


***

Witam!

I co dalej, Mase? ^^




Pozdrawiam ;*