sobota, 13 lutego 2021

Jedenasty

Londyn, 23.12.2019 r.


    Czułam się tak, jakby moje serce zaatakowało stado wyjątkowo ostrych igieł. Ból promieniował przez całe moje ciało, jakby zupełnie nie liczył się z tym, że to dla mnie zbyt dużo. Miałam wrażenie, że tonę. Nie mogłam złapać oddechu, nogi wrosły mi w ziemię. Odliczałam czas do końca tego cholernego przyjęcia, które wyobrażałam sobie zupełnie inaczej. Byłam głupią kretynką. Doskonale wiedziałam, że Mason ma dziewczynę, więc nie powinno dziwić mnie ich zachowanie. Byli razem, mieli prawo okazywać sobie czułość 
w miejscach publicznych. Piłkarz niczego mi nie obiecywał. To ja dopisałam scenariusz, który po prostu nie mógł się ziścić. Film z nami w rolach głównych nigdy nie zostanie nakręcony. Nie było nam pisane szczęśliwe zakończenie, bo nie było nawet początku. Wtrąciłam się pomiędzy nich. Nie mogąc się powstrzymać zabrnęłam w to bagno, a teraz nie było już odwrotu. Dla mnie za dużo się stało. Wszystkie chwile spędzone z Masonem. Nasze szczere rozmowy, jego odwiedziny w mojej pracowni. Jego czułość, troska, ciepłe spojrzenie. Jego bezpieczne ramiona, męskie dłonie, miękkie usta. Sama pozwoliłam sobie go kochać zdając sobie sprawę, że kocha go również inna. Ta pierwsza. Ta myśl ponownie zakuła moje zrujnowane serce. Musiałam się wycofać. Wiedziałam, że będę cierpieć, ale ta sytuacja była ponad moje siły. Musiałam zwolnić się z Cobham, zająć się swoim życiem, zapomnieć o Masonie, zepchnąć w kąt myśli o nim. Pozwolić im się zakurzyć. Może powinnam stąd wyjechać, by zacząć od nowa? W nowym miejscu, z dala od niego? Może takie podejście zdałoby egzamin? Musiałam to rozważyć. Jasne było to, że nie mogłam być tą drugą. Nie i koniec. Pozwoliłam sobie na zbyt wiele i teraz musiałam ponieść tego konsekwencje. Ledwo co zarejestrowałam powrót Masona i Tammy’ego. Byłam przekonana, że rozmawiali o mnie. Tammy posłał mi współczujące spojrzenie, po czym usiadł przy stoliku z resztą chłopaków. Odwróciłam wzrok, gdy mijał mnie ten najważniejszy. Nie chciałam widzieć skruchy na jego twarzy, niemych przeprosin, czy litości. Musiałam zgrywać twardą. Choć w środku rozpadłam się na kawałki, musiałam udać, że jestem cała. Byłam otępiała. Nie zauważyłam stojącej przede mną filiżanki. Szkło rozsypało się w drobny mak. Wylądowało u stóp dobrze znanej mi dziewczyny.
Najmocniej przepraszam! – wyjąkałam speszona zabierając się do ścierania resztek kawy.
Nic się nie stało – odparła oschle Chloe. – Chciałam tylko poprosić o jeszcze jedną – Powiedziała pewnym siebie głosem. Miałam nadzieję, że nie zauważyła tajemniczych spojrzeń wymienianych między mną a Masonem. Gdyby było inaczej, spaliłabym się ze wstydu. Już i tak miałam do tego wystarczający powód.
Ja to zrobię – zaoferowała się Marie. – Ty dokończ sprzątanie – Zwróciła się do mnie tonem nieznoszącym sprzeciwu. Kiwnęłam głową. Czułam na sobie wzrok Masona, ale go ignorowałam. Jak się czuł obserwując naszą dwójkę? Wyczytał, że toczy się między nami mała walka?
Jesteś Haley, prawda? – zapytała w pewnym momencie.
Tak – potwierdziłam.
Byłaś na weselu u Julie? – zainteresowała się oglądając swoje paznokcie. Moje serce stanęło. Dowiedziała się! Jakimś cudem się dowiedziała! Byliśmy skończeni.
Byłam – odparłam zdawkowo. – Dlaczego pytasz?
Również miałam się na nim pojawić, ale w ostatniej chwili musiałam zrezygnować z powodu nagrania. Jestem piosenkarką, a Julie to moja koleżanka – wyjaśniła. – Cieszę się, że dobrze się bawiłaś – Rzuciła odbierając swoją kawę. Nic z tego nie rozumiałam.


    Haley Evans natychmiast do mnie! – donośny głos Marie spowodował, że podskoczyłam w miejscu. Odwróciłam się w jej stronę, niepewna tego jakie oblicze swojej przełożonej zobaczę. W końcu zrobiło się tutaj cicho. Piłkarze oraz sztab szkoleniowy opuścili Cobham przed godziną. Skończyłam sprzątanie i podeszłam w kierunku starszej kobiety. Nie wyglądała za rozgniewaną, wręcz przeciwnie. Była zatroskana, a dowodem tego była kilka nowych zmarszczek zdobiących jej miłą twarz. Miałam przeczucie, że to moja wina. – Usiądź – Poprosiła wskazując jeden ze stolików. Zrobiłam to bez wahania.
Przepraszam, że potłukłam filiżankę – zaczęłam przygryzając wargę. Zabolało.
Nie o stłuczonej filiżance chcę z tobą pomówić – oznajmiła. – Chodzi mi o ciebie i o Masona. O was – Uściśliła. Cierpliwie czekała na moją reakcję.
Nie ma żadnych nas – zaśmiałam się nerwowo skubiąc nitkę swetra. Byłam koszmarną aktorką.
Nie wierzę ci, Haley – ku mojemu zaskoczeniu, Marie z czułością pogłaskała mnie po dłoni. – Jestem już stara i dużo w życiu przeszłam. Nie przerywaj mi, proszę – Odezwała się, gdy próbowałam zaoponować. – Umiem obserwować, umiem wyczuwać nastrój oraz emocje. Przyjęłam cię tutaj pod jednym warunkiem, pamiętasz? – Zaśmiała się cicho. Twierdząco pokiwałam głową. Nie zakochaj się. – Stałaś mi się bliska przez te kilka miesięcy. Na początku nic nie umiałaś, z czasem zaczęłaś nabierać pewności siebie. Z czasem i ja zaczęłam zauważać różne rzeczy. Uśmiechy, spojrzenia, przypadkowy dotyk, ukradkowe spotkania na zapleczu… Straciłaś głowę dla tego chłopaka. On dla ciebie również. Jestem o tym przekonana – Dopowiedziała.
Marie, ja… Masz rację – skapitulowałam. – Kocham Masona. Jestem w nim zakochana odkąd pamiętam – Zdobyłam się na szczerość i wyznałam kobiecie prawdziwy powód mojego pojawienia się w Cobham. Słuchała mnie uważanie, nie przerywała. Była doskonałym słuchaczem i miałam dziwne przeczucie, że mnie nie wyśmieje. Że jakimś cudem zrozumie tę pokręconą historię. – Ale… W jednym się mylisz. Mason nie jest zakochany we mnie. Ma dziewczynę, którą nie jestem ja – Dokończyłam.
Gdyby ją kochał, podczas przyjęcia nie wodziłby za tobą wzrokiem jak zakochany szczeniak – kobieta poklepała mój policzek. – Nie chcę, żebyś odchodziła, jednak cokolwiek postanowisz, uszanuję twoją decyzję. Pamiętaj tylko o tym, że nie możesz się poddawać. To jasne, że nie chcę skandalu w pracy, ale wierzę, że jesteś rozsądna. Idź za głosem serca, dziecko – Na pożegnanie objęła mnie opiekuńczo. Zacisnęłam powieki, by odgonić łzy. Pozbierałam swoje rzeczy i wsiadłam do samochodu. Głos serca zaprowadził mnie do pracowni.


*


    Nerwowo ściskałem kierownicę czekając na Haley przed pracownią. Nie podobała mi się wymiana zdań między nią, a Chloe. Nie miałem pojęcia, o czym rozmawiały, ale ani trochę nie podobał mi się uśmiech mojej obecnej dziewczyny, gdy wróciła do stolika. Była dziwnie zadowolona, jakby wygrała wojnę. W drodze powrotnej niewiele się odzywała, zbywała mnie półsłówkami, odwracała głowę, gdy spojrzałem w jej kierunku. Coś było zdecydowanie nie tak, choć jeszcze nie potrafiłem określić, co takiego. Burza jednak wisiała w powietrzu. Odwiozłem ją na spotkanie z dawno niewidzianą przyjaciółką, po czym zawróciłem. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że będę musiał postawić sprawę jasno, zerwać z nią i przerwać trwanie tego praktycznie nieistniejącego związku. Od pewnego czasu znacznie się od siebie oddaliliśmy, nie potrafiliśmy się dogadać, wszystko nam przeszkadzało. Haley nie była moją odskocznią, po prostu zakochałem się w niej jak wariat. Wiedziałem, że będzie chciała odreagować wydarzenia dzisiejszego popołudnia 
w pracowni. Wyskoczyłem z samochodu widząc, jak parkuje. Zaskoczyła ją moja obecność.
Mason, co ty tutaj robisz? – wychrypiała otwierając drzwi. Cała się trzęsła. Chciałem ją objąć, ale odsunęła się ode mnie. – Nie powinno cię tutaj być – Wycedziła. Zabolał mnie widok łez w jej oczach.
Muszę z tobą poważnie porozmawiać – oznajmiłem wchodząc do środka. Fuknęła pod nosem, ale nie skomentowała moich słów. Zapaliła światło i zasunęła rolety. Ponownie zostaliśmy odcięci od świata. Znów byliśmy w swojej bajce.
Nie, Mason. Posłuchaj mnie. To, co jest między nami… To nie miało prawa się wydarzyć, rozumiesz? – rzekła, wprawiając mnie w osłupienie. – Nie mogę wchodzić pomiędzy was. Jesteś z Chloe. Wiesz, jak się poczułam widząc was razem? Ten pocałunek… To nie był miły widok. Ja… Nie mogę tak dalej. Chloe chyba dowiedziała się, że byłeś ze mną na weselu – Wyrzuciła z siebie. Zamarłem, ale nie przejąłem się tym zbytnio. To był dodatkowy pretekst do zerwania. – Gdyby nie jej wyjazd… Poszedłbyś z nią, prawda? – Szepnęła.
Nie – powiedziałem twardo. – Już dawno się z tego wykręciłem – Wytłumaczyłem. – Haley… – Drgnąłem, kiedy usłyszałem huk. Słoiczek z farbą z łoskotem spadł na podłogę.
Wszystko dziś tłukę – wychlipała. – Zostaw! – Odepchnęła moją dłoń, gdy schyliłem się z pomocą. – Zostaw mnie samą – Poprosiła.
Nie zostawię cię – oznajmiłem. Haley się poddała. Skupiła się na zaczętym obrazie, a ja w skupieniu obserwowałem jej perfekcyjne i pewne ruchy. Pędzel tańczył w jej dłoniach. Haley łączyła barwy ze zmysłem, którego nigdy nie nabędę. Mieszała kolory, marszczyła czoło, w skupieniu unosiła brwi. Postawa jej ciała, początkowo napięta, teraz uległa rozluźnieniu. Patrzyłem na nią jak zahipnotyzowany. Kochałem w tej dziewczynie absolutnie wszystko. – Zakochałem się w tobie, Haley – Wykrztusiłem. Zamarła z pędzlem zmierzającym w kierunku zapełniającego się płótna. Odwróciła się do mnie powoli, z namysłem.
C-co? – wychrypiała. Jej policzki jak zawsze były pochlapane farbą. Serce zakuło mnie z czułości.
Zakochałem się w tobie, dziewczyno! – krzyknąłem. Chciałem, aby dotarł do niej sens moich słów.
Mason… Ja… Mason… – z trudem podniosła się ze stołka. – Mason…
Wiem – zrobiłem krok w przód i nakryłem jej usta swoimi. Jęknęła. Odwzajemniła pocałunek z zaangażowaniem. Wiedziałem, co chce mi tym przekazać. Ona również była zakocha we mnie. Całowaliśmy się żarliwie, mocno, walczyliśmy o dominację, chcieliśmy się przekonać o sile, które nas połączyła. Była wyjątkowa, niepowtarzalna, jedyna. Tak samo, jak Haley. Jak dziewczyna, która zdobyła moje serce.


***

Witam!

Chloe tak łatwo nie odpuści ^^




Pozdrawiam ;*