Londyn, 23.12.2019 r.
Czułam
się tak, jakby moje serce zaatakowało stado wyjątkowo ostrych
igieł. Ból promieniował przez całe moje ciało, jakby zupełnie
nie liczył się z tym, że to dla mnie zbyt dużo. Miałam wrażenie,
że tonę. Nie mogłam złapać oddechu, nogi wrosły mi w ziemię.
Odliczałam czas do końca tego cholernego przyjęcia, które
wyobrażałam sobie zupełnie inaczej. Byłam głupią kretynką.
Doskonale wiedziałam, że Mason ma dziewczynę, więc nie powinno
dziwić mnie ich zachowanie. Byli razem, mieli prawo okazywać sobie
czułość w miejscach publicznych. Piłkarz niczego mi nie
obiecywał. To ja dopisałam scenariusz, który po prostu nie mógł
się ziścić. Film z nami w rolach głównych nigdy nie zostanie
nakręcony. Nie było nam pisane szczęśliwe zakończenie, bo nie
było nawet początku. Wtrąciłam się pomiędzy nich. Nie mogąc
się powstrzymać zabrnęłam w to bagno, a teraz nie było już
odwrotu. Dla mnie za dużo się stało. Wszystkie chwile spędzone z
Masonem. Nasze szczere rozmowy, jego odwiedziny w mojej pracowni.
Jego czułość, troska, ciepłe spojrzenie. Jego bezpieczne ramiona,
męskie dłonie, miękkie usta. Sama pozwoliłam sobie go kochać
zdając sobie sprawę, że kocha go również inna. Ta pierwsza. Ta
myśl ponownie zakuła moje zrujnowane serce. Musiałam się wycofać.
Wiedziałam, że będę cierpieć, ale ta sytuacja była ponad moje
siły. Musiałam zwolnić się z Cobham, zająć się swoim życiem,
zapomnieć o Masonie, zepchnąć w kąt myśli o nim. Pozwolić im
się zakurzyć. Może powinnam stąd wyjechać, by zacząć od nowa?
W nowym miejscu, z dala od niego? Może takie podejście zdałoby
egzamin? Musiałam to rozważyć. Jasne było to, że nie mogłam być
tą drugą. Nie i koniec. Pozwoliłam sobie na zbyt wiele i teraz
musiałam ponieść tego konsekwencje. Ledwo co zarejestrowałam
powrót Masona i Tammy’ego. Byłam przekonana, że rozmawiali o
mnie. Tammy posłał mi współczujące spojrzenie, po czym usiadł
przy stoliku z resztą chłopaków. Odwróciłam wzrok, gdy mijał
mnie ten najważniejszy. Nie chciałam widzieć skruchy na jego
twarzy, niemych przeprosin, czy litości. Musiałam zgrywać twardą.
Choć w środku rozpadłam się na kawałki, musiałam udać, że
jestem cała. Byłam otępiała. Nie zauważyłam stojącej przede
mną filiżanki. Szkło rozsypało się w drobny mak. Wylądowało u
stóp dobrze znanej mi dziewczyny.
–
Najmocniej przepraszam! – wyjąkałam
speszona zabierając się do ścierania resztek kawy.
–
Nic się nie stało – odparła oschle
Chloe. – Chciałam tylko poprosić o jeszcze jedną – Powiedziała
pewnym siebie głosem. Miałam nadzieję, że nie zauważyła
tajemniczych spojrzeń wymienianych między mną a Masonem. Gdyby
było inaczej, spaliłabym się ze wstydu. Już i tak miałam do tego
wystarczający powód.
–
Ja to zrobię – zaoferowała się
Marie. – Ty dokończ sprzątanie – Zwróciła się do mnie tonem
nieznoszącym sprzeciwu. Kiwnęłam głową. Czułam na sobie wzrok
Masona, ale go ignorowałam. Jak się czuł obserwując naszą
dwójkę? Wyczytał, że toczy się między nami mała walka?
–
Jesteś Haley, prawda? – zapytała w
pewnym momencie.
–
Tak – potwierdziłam.
–
Byłaś na weselu u Julie? –
zainteresowała się oglądając swoje paznokcie. Moje serce stanęło.
Dowiedziała się! Jakimś cudem się dowiedziała! Byliśmy
skończeni.
–
Byłam – odparłam zdawkowo. –
Dlaczego pytasz?
–
Również miałam się na nim pojawić,
ale w ostatniej chwili musiałam zrezygnować z powodu
nagrania. Jestem piosenkarką, a Julie to moja koleżanka –
wyjaśniła. – Cieszę się, że dobrze się bawiłaś – Rzuciła
odbierając swoją kawę. Nic z tego nie rozumiałam.
–
Haley Evans natychmiast do mnie! – donośny głos Marie spowodował,
że podskoczyłam w miejscu. Odwróciłam się w jej stronę,
niepewna tego jakie oblicze swojej przełożonej zobaczę. W końcu
zrobiło się tutaj cicho. Piłkarze oraz sztab szkoleniowy opuścili
Cobham przed godziną. Skończyłam sprzątanie i podeszłam w
kierunku starszej kobiety. Nie wyglądała za rozgniewaną, wręcz
przeciwnie. Była zatroskana, a dowodem tego była kilka nowych
zmarszczek zdobiących jej miłą twarz. Miałam przeczucie, że to
moja wina. – Usiądź – Poprosiła wskazując jeden ze stolików.
Zrobiłam to bez wahania.
–
Przepraszam, że potłukłam filiżankę
– zaczęłam przygryzając wargę. Zabolało.
–
Nie o stłuczonej filiżance chcę z tobą
pomówić – oznajmiła. – Chodzi mi o ciebie i o Masona. O
was – Uściśliła. Cierpliwie czekała na moją reakcję.
–
Nie ma żadnych nas – zaśmiałam się
nerwowo skubiąc nitkę swetra. Byłam koszmarną aktorką.
–
Nie wierzę ci, Haley – ku mojemu
zaskoczeniu, Marie z czułością pogłaskała mnie po dłoni. –
Jestem już stara i dużo w życiu przeszłam. Nie przerywaj mi,
proszę – Odezwała się, gdy próbowałam zaoponować. – Umiem
obserwować, umiem wyczuwać nastrój oraz emocje. Przyjęłam cię
tutaj pod jednym warunkiem, pamiętasz? – Zaśmiała się cicho.
Twierdząco pokiwałam głową. Nie zakochaj się. – Stałaś mi
się bliska przez te kilka miesięcy. Na początku nic nie umiałaś,
z czasem zaczęłaś nabierać pewności siebie. Z czasem i ja
zaczęłam zauważać różne rzeczy. Uśmiechy, spojrzenia,
przypadkowy dotyk, ukradkowe spotkania na zapleczu… Straciłaś
głowę dla tego chłopaka. On dla ciebie również. Jestem o tym
przekonana – Dopowiedziała.
–
Marie, ja… Masz rację –
skapitulowałam. – Kocham Masona. Jestem w nim zakochana odkąd
pamiętam – Zdobyłam się na szczerość i wyznałam kobiecie
prawdziwy powód mojego pojawienia się w Cobham. Słuchała mnie
uważanie, nie przerywała. Była doskonałym słuchaczem i miałam
dziwne przeczucie, że mnie nie wyśmieje. Że jakimś cudem zrozumie
tę pokręconą historię. – Ale… W jednym się mylisz. Mason nie
jest zakochany we mnie. Ma dziewczynę, którą nie jestem ja –
Dokończyłam.
–
Gdyby ją kochał, podczas przyjęcia nie
wodziłby za tobą wzrokiem jak zakochany szczeniak – kobieta
poklepała mój policzek. – Nie chcę, żebyś odchodziła, jednak
cokolwiek postanowisz, uszanuję twoją decyzję. Pamiętaj tylko o
tym, że nie możesz się poddawać. To jasne, że nie chcę skandalu
w pracy, ale wierzę, że jesteś rozsądna. Idź za głosem serca,
dziecko – Na pożegnanie objęła mnie opiekuńczo. Zacisnęłam
powieki, by odgonić łzy. Pozbierałam swoje rzeczy i wsiadłam do
samochodu. Głos serca zaprowadził mnie do pracowni.
Nerwowo
ściskałem kierownicę czekając na Haley przed pracownią. Nie
podobała mi się wymiana zdań między nią, a Chloe. Nie miałem
pojęcia, o czym rozmawiały, ale ani trochę nie podobał mi się
uśmiech mojej obecnej dziewczyny, gdy wróciła do stolika. Była
dziwnie zadowolona, jakby wygrała wojnę. W drodze powrotnej
niewiele się odzywała, zbywała mnie półsłówkami, odwracała
głowę, gdy spojrzałem w jej kierunku. Coś było zdecydowanie nie
tak, choć jeszcze nie potrafiłem określić, co takiego. Burza
jednak wisiała w powietrzu. Odwiozłem ją na spotkanie z dawno
niewidzianą przyjaciółką, po czym zawróciłem. Doskonale
zdawałem sobie sprawę z tego, że będę musiał postawić sprawę
jasno, zerwać z nią i przerwać trwanie tego praktycznie
nieistniejącego związku. Od pewnego czasu znacznie się od siebie
oddaliliśmy, nie potrafiliśmy się dogadać, wszystko nam
przeszkadzało. Haley nie była moją odskocznią, po prostu
zakochałem się w niej jak wariat. Wiedziałem, że będzie chciała
odreagować wydarzenia dzisiejszego popołudnia w pracowni.
Wyskoczyłem z samochodu widząc, jak parkuje. Zaskoczyła ją moja
obecność.
–
Mason, co ty tutaj robisz? –
wychrypiała otwierając drzwi. Cała się trzęsła. Chciałem ją
objąć, ale odsunęła się ode mnie. – Nie powinno cię tutaj być
– Wycedziła. Zabolał mnie widok łez w jej oczach.
–
Muszę z tobą poważnie porozmawiać –
oznajmiłem wchodząc do środka. Fuknęła pod nosem, ale nie
skomentowała moich słów. Zapaliła światło i zasunęła rolety.
Ponownie zostaliśmy odcięci od świata. Znów byliśmy w swojej
bajce.
–
Nie, Mason. Posłuchaj mnie. To, co jest
między nami… To nie miało prawa się wydarzyć, rozumiesz? –
rzekła, wprawiając mnie w osłupienie. – Nie mogę wchodzić
pomiędzy was. Jesteś z Chloe. Wiesz, jak się poczułam widząc was
razem? Ten pocałunek… To nie był miły widok. Ja… Nie mogę tak
dalej. Chloe chyba dowiedziała się, że byłeś ze mną na weselu –
Wyrzuciła z siebie. Zamarłem, ale nie przejąłem się tym zbytnio.
To był dodatkowy pretekst do zerwania. – Gdyby nie jej wyjazd…
Poszedłbyś z nią, prawda? – Szepnęła.
–
Nie – powiedziałem twardo. – Już
dawno się z tego wykręciłem – Wytłumaczyłem. – Haley… –
Drgnąłem, kiedy usłyszałem huk. Słoiczek z farbą z łoskotem spadł
na podłogę.
–
Wszystko dziś tłukę – wychlipała. –
Zostaw! – Odepchnęła moją dłoń, gdy schyliłem się z
pomocą. – Zostaw mnie samą – Poprosiła.
–
Nie zostawię cię – oznajmiłem. Haley
się poddała. Skupiła się na zaczętym obrazie, a ja w
skupieniu obserwowałem jej perfekcyjne i pewne ruchy. Pędzel
tańczył w jej dłoniach. Haley łączyła barwy ze zmysłem,
którego nigdy nie nabędę. Mieszała kolory, marszczyła czoło, w
skupieniu unosiła brwi. Postawa jej ciała, początkowo napięta,
teraz uległa rozluźnieniu. Patrzyłem na nią jak zahipnotyzowany.
Kochałem w tej dziewczynie absolutnie wszystko. – Zakochałem się
w tobie, Haley – Wykrztusiłem. Zamarła z pędzlem zmierzającym w
kierunku zapełniającego się płótna. Odwróciła się do mnie
powoli, z namysłem.
–
C-co? – wychrypiała. Jej policzki jak
zawsze były pochlapane farbą. Serce zakuło mnie z czułości.
–
Zakochałem się w tobie, dziewczyno! –
krzyknąłem. Chciałem, aby dotarł do niej sens moich słów.
–
Mason… Ja… Mason… – z trudem
podniosła się ze stołka. – Mason…
–
Wiem – zrobiłem krok w przód i
nakryłem jej usta swoimi. Jęknęła. Odwzajemniła pocałunek z
zaangażowaniem. Wiedziałem, co chce mi tym przekazać. Ona również
była zakocha we mnie. Całowaliśmy się żarliwie, mocno,
walczyliśmy o dominację, chcieliśmy się przekonać o sile, które
nas połączyła. Była wyjątkowa, niepowtarzalna, jedyna. Tak samo,
jak Haley. Jak dziewczyna, która zdobyła moje serce.
***
Witam!
Chloe tak łatwo nie odpuści ^^