Derby, 20.03.2020 r.
Początek
roku dwa tysiące dwudziestego był prawdziwym rollercoasterem.
Święta Bożego Narodzenia oraz przywitanie nowego roku było
spokojne. Cieszyliśmy się czasem spędzonym w rodzinnym gronie,
odpakowywaliśmy prezenty, śpiewaliśmy świąteczne piosenki przy
choince, piliśmy szampana patrząc na rozświetlone przez fajerwerki
niebo. Później wszystko zaczęło się psuć. Nikt się tego nie
spodziewał. Szalejący na świecie wirus sprawił, że stanęliśmy
w miejscu. Nigdy nie sądziłam, że doświadczę czegoś takiego.
Rząd wprowadził obostrzenia, zostaliśmy objęci lockdownem,
obowiązkowo nosiliśmy maseczki ochronne na twarzy. Ludzie się bali
i panikowali. Nie wiedzieli, do czego to wszystko zmierza. Ja również
nie wiedziałam. Byłam przerażona, ale starałam się zachować
zimną krew. Martwiłam się o rodziców, o ich pracę, o Maxa, o
siebie. Nie miałam pojęcia, co przyniesie przyszłość. Chciałam
powrotu do normalności, ale wiadomości o napływającej liczbie
zakażeń oraz zgonów nie dawały zbyt rychłej nadziei. Trzeba było
czekać i wierzyć w to, że stanie się cud. Nie było innego
wyjścia. Zostaliśmy odizolowani. Nie mogąc dłużej znieść
ciężkiej i napiętej atmosfery w Londynie, spakowałam walizki,
odpaliłam samochód i wyjechałam do swojego mieszkania w Derby. Na
jakiś czas zamknęłam pracownię. I tak nie mogłabym skupić się
na tworzeniu nowych obrazów w obliczu panującej na świecie
sytuacji. Rodzice zrozumieli i nie robili przeciwwskazań. Doskonale
wiedzieli, że momentami potrzebowałam odskoczni. Nie musieli
nadprogramowo zamartwiać się o mnie. Umiałam o siebie
zadbać, w przeciwieństwie do Maxa, który nie rozumiał, co się
dzieje. Nie pojmował, dlaczego nie może chodzić do szkoły,
spotykać się z kolegami i chodzić na treningi. Było mi go
szkoda. Był tylko dzieckiem. Rozgrywki piłkarskie oficjalnie
zostały zawieszone tydzień temu. To było konieczne, zwłaszcza gdy
pojedynczy piłkarze zaczęli otrzymywać pozytywny wynik. Sztab
szkoleniowy dostarczył zawodnikom plan treningowy, który musieli
ściśle stosować. Zostali wyposażeni w odpowiedni sprzęt do
domowych ćwiczeń, by utrzymać formę, kondycję i koncentrację.
Mason… Mason nie potrzebował wiele czasu, aby podjąć odpowiednią
decyzję. Zdecydował się wyjechać ze mną, zaszyć się w Derby i
tam spędzić czas izolacji. Byłam w szoku, gdy mi to oznajmił, ale
nie protestowałam. Byłabym głupia. Kochałam tego chłopaka całym
sercem i postanowiłam wspierać go, jak tylko mogłam. Wiedziałam,
że czuje się źle, że brakuje mu meczów, spotkania z chłopakami
i treningów w Cobham. Byliśmy jednak dorośli i musieliśmy
się zastosować do restrykcji. To była najrozsądniejsza decyzja.
Mason zerwał z Chloe parę dni po sylwestrowej nocy. Nie
wyjawił mi zbyt wiele szczegółów. Powiedział, że zdecydował
się na ten krok, by być ze mną, bo tego właśnie pragnął.
Uwierzyłam mu. Nie miał powodów do kłamstwa. Cieszyłam się
swoim szczęściem, choć nadal nie do końca byłam przekonana, że
to co się dzieje, to prawda, a nie zwykła iluzja. Nie mogłam
pojąć, że jesteśmy razem, że poznajemy swoje przyzwyczajenia, że
próbujemy zadowolić drugą osobę. To było jak sen.
–
O czym myślisz? – spytał siadając w
ogrodowym fotelu. Postawił dwie kawy na stoliku i wystawił
twarz ku słońcu.
–
O nas – zaśmiałam się cicho. –
Wciąż nie umiem się przyzwyczaić! – Wyznałam sięgając po
swoją filiżankę.
–
Ja też – przyznał uśmiechając się.
– Ale z tobą wszystko jest lepsze – Powiedział wprawiając mnie
zakłopotanie. Jego czułe słówka mnie onieśmielały. Nigdy nie
byłam w związku, po prostu nie miałam na to czasu. Później
zakochałam się w Masonie i nie mogłam skupić myśli na realnych
osobnikach. Uczyłam się naszej relacji. Uczyłam się iść na
kompromisy, uczyłam się słuchać i milczeć, gdy było to
potrzebne. Uczyłam się dawać mu wsparcie i pocieszałam go. Mason
również był przy mnie. Poznawał mnie. Z każdym dniem
wiedzieliśmy o sobie więcej, wyjawialiśmy sobie sekrety,
dzieliliśmy się wspomnieniami dzieciństwa. Te z pozoru błahe
rzeczy składały się w całość. My byliśmy tą całością. –
Naprawdę uroczo się rumienisz! – Parsknął.
–
Przestań! – skarciłam go i rzuciłam
w niego dekoracyjną poduszką. Sprawnie uchylił się przed ciosem,
po czym wystawił mi język. Parsknęłam głośnym śmiechem. – To
ty jesteś uroczy z pianką Latte Macchiato na nosie – Schyliłam
się i pocałowałam jego czubek.
–
Haley… Możesz odpowiedzieć mi na
jedno pytanie? – zapytał wstając. Poszłam za jego śladem i
rozprostowałam kości. – Wtedy na meczu… Gdy robiłem sobie
zdjęcie z Maxem… – Zaczął. Czułam, do czego zmierza.
–
Widziałeś mnie już wcześniej –
szepnęłam wspinając się na palce, by sięgnąć jego malinowych
ust.
–
To niemożliwe – odparł schylając
się, by ułatwić mi zadanie. – Chcesz mi powiedzieć, że wtedy
to nie był pierwszy raz? – Upewnił się.
–
Dokładnie to chcę ci przekazać –
odpowiedziałam szukając kontaktu wzrokowego.
–
Nie mogę w to uwierzyć… Zapamiętałbym
cię! – uparcie bronił swojego zdania. Drażnił mój policzek
swoim oddechem, a ja topniałam jak wosk.
–
Może widziałeś, tylko niedokładnie
patrzyłeś – podsunęłam. Kiwnął głową przyjmując do
wiadomości moje racje, po czym złączył nasze usta w długo
wyczekiwanym pocałunku. A przed moimi oczami pojawiły się
gwiazdy.
*
–
Byłaś na meczu w Leeds – stwierdziłem fakt oczywisty, gdy w
końcu dotarło do mnie, gdzie pierwszy raz ujrzałem tę dziewczynę.
Haley, która w tak krótkim czasie stała się dla mnie
najważniejsza. – W maju, kiedy walczyliśmy o awans do Premier
League. Po końcowym gwizdku poprosiłaś mnie o zdjęcie –
Powiedziałem zbliżając się do niej. Siedziała w miękkim fotelu,
opatulona ciepłym kocem. Marcowy wieczór był chłodny, ogień
trzaskał w kominku.
–
Mase… Tak, to prawda – odchrząknęła
zakłopotana. Spuściła głowę, jakby została przyłapana na
gorącym uczynku. – To było moje największe marzenie… I w końcu
odważyłam się je spełnić – Wyznała.
–
Pokaż mi je – poprosiłem. Haley
sięgnęła po telefon znajdujący się na stoliku i
odblokowała go. Po paru sekundach przed moimi oczami ukazała się
fotografia. Moja i tej zwariowanej artystki. Byłem uśmiechnięty,
ona również. Cała błyszczała, jej oczy były pełne blasku.
Promieniowała szczęściem. Obejmowałem ją. Była ubrana w moją
koszulkę, co absolutnie nie powinno mnie dziwić. – Trzeba będzie
je wywołać i postawić na honorowym miejscu – Zaśmiałem się i
pocałowałem ją w czoło.
–
Nie… Nie jesteś na mnie zły? –
wydukała.
–
Dlaczego miałbym być zły, głuptasku?
– posadziłem ją sobie na kolanach.
–
Muszę ci się do czegoś przyznać –
przygryzła wargę i spojrzała w dal. Była zmartwiona, co mnie
zaniepokoiło. – Mam nadzieję, że nie… Nie ocenisz mnie
pochopnie – Wyszeptała.
–
Haley, co się stało? – spytałem
obejmując ją. Czułem, że cała drży. Odważyła się spojrzeć w
moje oczy i zaczęła mówić. O tym, że od dziecka przebywała na
Stamford Bridge, że tata wszczepił jej miłość do klubu. Mówiła,
że chodziła na mecze akademii i kibicowała mi z całych sił.
Mówiła o swojej złości, gdy wylądowałem w Holandii, o radości,
gdy dowiedziała się, że wracam do Anglii. Mówiła o tym, że
uporządkowała swoje sprawy i wyprowadziła się do Derby, by
być bliżej mnie. I że wróciła do Londynu, gdy ja powróciłem do
Chelsea. Kiedy skończyła jej oczy były pełne łez. – Dlaczego
płaczesz? Haley?
–
Bo pewnie masz mnie za ostatnią kretynkę
i zaraz zerwiesz ze mną kontakt… Mase, wiem jak to brzmi, ale ja
naprawdę byłam w tobie zakochana do szaleństwa. Ciągle jestem.
Chciałam cię poznać, tak prawdziwie. Chciałam z tobą rozmawiać,
zbliżyć się do ciebie… Nie przypuszczałam, że sprawy potoczą
się tak, a nie inaczej…
–
Haley… Nie zostawię cię, rozumiesz?
Nigdy cię nie zostawię! Przyznaję, nie spodziewałem się usłyszeć
takiej historii, ale ona jedynie mi schlebia. Nie przypuszczałem, że
w tamtym okresie miałem tak wielką fankę! – próbowałem ją
rozruszać, by się rozchmurzyła. – Doceniam, że wyznałaś mi
prawdę. Bez wątpienia jesteś wyjątkowa – Pstryknąłem ją w
nos. Zaśmiała się wtulając się we mnie mocno. Zaciągnąłem się
zapachem jej kokosowego szamponu do włosów. Lubiłem jej bliskość,
lubiłem czuć bicie jej serca. Lubiłem ją obejmować, trzymać ją
w swoich ramionach. Lubiłem szeptać jej do ucha słówka, po
których rumieniła się po same cebulki włosów. Lubiłem ją
zawstydzać i prawić jej komplementy. Lubiłem patrzeć, jak
pracuje. Nie wahałem się ani chwili, gdy ogłoszono, że Premier
League zostaje zawieszona do odwołania. Zdecydowałem się spędzić
czas z tą dziewczyną, bo ją pokochałem. Tutaj miałem spokój.
Mogłem w pełni realizować zadania przekazane od sztabu, ćwiczyć
i dbać o siebie. Miałem stały kontakt z trenerem i kolegami.
Staraliśmy się jakoś funkcjonować w tym dziwnym czasie i
przyzwyczaić do obecnej rzeczywistości. Nie mieliśmy pojęcia, ile
czasu to potrwa, jak zareagują działacze, jakie działania podejmą,
gdy będziemy bliscy powrotu. Na razie nie chciałem o tym myśleć.
Chciałem cieszyć się chwilami spędzonymi z Haley.
–
Masz ochotę na wino? – spytałem, kiedy przekroczyłem próg
sypialni. Zadomowiłem się w tym uroczym mieszkanku. Haley urządziła
je po swojemu, jej rękę było widać w każdym kącie.
–
Jasne – przytaknęła robiąc mi
miejsce na łóżku. – O takie rzeczy nie musisz mnie pytać –
Zachichotała upijając spory łyk z kieliszka. Przysunąłem się
bliżej niej, oparłem głowę o jej ramię. Przymknąłem oczy
rozkoszując się jej obecnością. Nigdy bym nie przypuszczał, że
ktokolwiek aż tak wywróci moje życie do góry nogami. Nie
doceniłem tej artystki. Wkradła się głęboko we mnie, zdążyła
zapuścić korzenie. Nie spieszyliśmy się, gdy opróżniliśmy
butelkę poczułem nagłą śmiałość. Odstawiłem kieliszki na bok
i pocałowałem Haley. Mocno. Z całych sił. Zaskoczona tą
intensywnością jęknęła, ale oddała pocałunek. Zmieniał się z
każdą sekundą. Był coraz bardziej żarliwy, drapieżny,
zachłanny. Całowałem jej szyję, przejąłem inicjatywę. Haley mi
na to pozwoliła. Pozbawiłem ją koszulki, chłonąłem jej widok
całym sobą. Rumieniła się od tej intensywności. Poznawałem jej
ciało, każdą krzywiznę, każdą wypukłość. Drżała.
Delikatnie badała moje mięśnie, czuła je tańczące i
napinające się pod skórą. Oboje tego chcieliśmy. Byliśmy
rozgrzani, chłód pościeli dawał nam przyjemne ukojenie. – Mase…
Mase… – Wydyszała, gdy byłem bliski przekroczenia tej ostatniej
granicy.
–
Nie chcesz tego? – spytałem cicho.
–
Oczywiście, że chcę! Tylko… To jest
mój… – zaczęła. Nie musiała kończyć. Pocałowałem ją
lekko, aby się uspokoiła.
–
Będę ostrożny, nie skrzywdzę cię –
obiecałem jej i złączyłem nasze ciała w jedno. To było…
Zaskakujące i ekscytujące. Początek był trudny, jednak z upływem
czasu zgraliśmy się ze sobą. Znaleźliśmy ukojenie w sobie, w
swoich ruchach, w tej namiętności… Zatraciliśmy się w sobie bez
reszty, dawaliśmy sobie rozkosz. Dłonie Haley w moich włosach,
ślady jej paznokci na moich plecach, moje ręce błądzące po jej
smukłym, kobiecym ciele… To był nasz moment. Szepty mu
towarzyszące tylko podsycały ten ogień. Oddaliśmy się sobie. Ja
i ona stworzyliśmy jedność.
***
Witam!
Ależ się tutaj zrobiło romantycznie... ^^ Ale czy na długo? :D