Derby, 01.04.2020 r.
Dni
spędzone w towarzystwie Masona były dla mnie czymś nowym, czymś
ekscytującym. Rok temu jeszcze się nie znaliśmy, byliśmy dla
siebie obcymi ludźmi. Ja snułam nierealne wizje z jego udziałem,
on walczył o awans do Premier League wspierany przez inną kobietę.
Teraz wszystko było inaczej. My byliśmy inni. Dzięki swojemu
wrodzonemu uporowi dałam nam szansę. Poznałam go, a on poznał
mnie. I lubiliśmy to. Szalejąca na świecie pandemia ułatwiła nam
zadanie. Nie przypuszczałam, że zamieszkam z nim, że będę
mogła dzielić z nim marzenia i sny. To naprawdę było nierealne.
Teraz miałam go blisko siebie codziennie. Bez przeszkód mogłam
zasypiać w jego ramionach, budzić się u jego boku. Mogłam
obserwować jego unoszącą się klatkę piersiową, mogłam
podziwiać jego ciało, mogłam go dotykać, całować, cieszyć się
fakturą i miękkością jego ust. Dużo rozmawialiśmy. O swoim
dzieciństwie, o tym kiedy zrodziła się w nas pasja. Jego do piłki
nożnej, moja do malowania. Wymienialiśmy się uwagami na różne
tematy. Zgadzaliśmy się ze sobą, czasami próbowaliśmy przekonać
siebie do swoich racji. Przywoływaliśmy wspomnienia, dzięki sobie
bliżej poznaliśmy swoje rodziny, choć tak naprawdę ich nie
znaliśmy. Nie tak jak chcieliśmy. Wiedzieliśmy, że na to
przyjdzie odpowiednia pora. Na razie musieliśmy oswoić się ze
sobą, z myślą że tworzymy najprawdziwszy związek. Nie
zamartwialiśmy się, cieszyliśmy się swoją obecnością,
dziękowaliśmy, że ten szalony czas spędzamy razem. Po tamtej
nocy, gdy Mason sprawił, że stałam się prawdziwą kobietą, długo
nie mogłam dojść do siebie. Wiedziałam, że zapamiętam każdą
sekundę, każdy jego dotyk do końca życia. Był czuły i
delikatny, był namiętny i gwałtowny. Pozwoliłam mu na wszystko,
co skrzętnie wykorzystał. Dał mi siebie, co było absolutnie
piękne. Mój przytulny dom w Derby był naszą małą tajemnicą,
był świadkiem naszych uciech, naszych urywanych szeptów i głośnych
jęków. Był naszym światem, który otulił nas na jakiś czas. W
dalszym ciągu nie widzieliśmy, co będzie dalej. W napięciu
oczekiwaliśmy na jakiekolwiek decyzje. Mason dalej trenował,
skrupulatnie realizował przekazane mu zadania, trzymał się zasad
przesłanych mu przez sztab i utrzymywał ciągły kontakt z
drużyną. Ja meldowałam się rodzicom, okłamując ich, że spędzam
ten czas sama. Nie kłamałam, kiedy mówiłam, że poświęcam się
malowaniu, bo to była najprawdziwsza prawda. Obecność Masona
zwiększyła moją wenę. Tworzyłam jak natchniona. Mason nie
rozumiał tego, co znajduje się na płótnach, jednak chwalił mój
spryt i łatwość, z jaką łączyłam barwy. Pochlebiały mi jego
komplementy oraz uwaga, którą mi poświęcał. Wspierał mnie w
tym, co robię, a ja odwdzięczałam się tym samym. Pomagałam mu z
gotowaniem jedzenia, z którym miał problem, czasami dołączałam
do niego, gdy ćwiczył, co zawsze przyjmował krzywym uśmieszkiem.
Zachwycał się moim ciałem, przez co rumieniłam się jak piszcząca
nastolatka. Ten chłopak dawał mi bezgraniczne szczęście. Ściany
przesiąknęły jego zapachem, jego radością, jego głośnym
śmiechem. Pewnego dnia zrozumiałam, że mogłabym spędzić tak
resztę życia. Ta myśl lekko mnie zaniepokoiła. Jeszcze przez
wiele musieliśmy przejść, by w ogóle rozmyślać o takich
rzeczach. Teraz najważniejsze były nasze kradzione chwile. Chwile
przepełnione bliskością.
–
Co jemy na śniadanie? – krzątając
się po kuchni usłyszałam zaspany głos Masona. Odwróciłam się
do niego. Ziewał i przecierał oczy.
–
A na co masz ochotę? – zapytałam
otwierając szafki.
–
Na ciebie – mruknął i stanął za
mną. Jego oddech połaskotał mnie w szyję.
–
Mase… – wydyszałam i przymknęłam
oczy. Byłam za słaba. Nie potrafiłam mu się oprzeć.
–
Możemy najpierw zjeść, żeby nabrać
sił – ugryzł mnie w ucho. Podskoczyłam w miejscu. Ten człowiek
był rozbrajający.
–
Więc… Więc zrób coś –
odchrząknęłam uciekając wzrokiem.
–
Haley… Po tym, co robiliśmy
kilkakrotnie, nie musisz się mnie wstydzić – uniósł do góry
mój podbródek.
–
Wiem! Po prostu… To wszystko jest dla
mnie nowe i muszę do tego przywyknąć – wychrypiałam.
–
Kiedy już to zrobisz, to będę mógł
wykorzystać każde miejsce…? – mrugnął do mnie.
–
Mason! – strzeliłam go po łapach. –
Zajmij się lepiej śniadaniem! – Powiedziałam włączając
ekspres. Westchnął niezadowolony, ale zajął się robotą. Przez
kilka chwil pracowaliśmy w ciszy, którą przerwał mój głośny
śmiech. – Jajecznica ci się przypala – Wyjąkałam ocierając
łzy z kącików oczu. Mason rzucił się na ratunek, ale nie zdążył.
Zaklął pod nosem patrząc na mnie groźnie. Nie trwało to długo.
Roześmiał się i rozpoczął procedurę od nowa. Postawiłam na
stole dwie kawy. Po chwili wylądował przede mną parujący talerz.
Zabrałam się za jedzenie czując, jak burczy mi w brzuchu. –
Coraz lepiej ci idzie – Pochwaliłam go, gdy wzięłam do ust
ostatni kęs.
–
Dziękuję – odpowiedział. Upił łyk
Latte Macchiato. Skrzywiłam się z niesmakiem. Nie rozumiałam jego
uwielbiania nad tą słodkością, czego z kolei on nie potrafił objąć rozumem. – Auć! –
Jęknął. Spojrzałam na niego z konsternacją. – Sparzyłem
sobie język – Wyjaśnił widząc moją minę.
–
I ubrudziłeś sobie nos pianką –
zaśmiałam się uwalniając go spod jej namiaru. Chwycił moją dłoń
i zastygł w bezruchu. – Mase…
–
Nabrałaś już sił? – spytał. Cwany
uśmiech ozdobił jego przystojną twarz. Pokonana kiwnęłam głową.
Wziął mnie na ręce i przeniósł nas na kanapę. Usiadłam na nim
okrakiem. W jego oczach pojawił się niepowtarzalny błysk. A potem
znów staliśmy się jednym.
Derby, 09.04.2020 r.
– Co cię trapi, Mason? – Haley
zapytała bez ogródek. Zmarszczka przecięła jej twarz, kiedy
usadowiła się na fotelowym ogrodzie. Westchnąłem ciężko i
przeczesałem włosy. Obdarzyłem ją ckliwym spojrzeniem. Czekała.
Była zmartwiona. Przez kilka dni dręczyły mnie wyrzuty sumienia. W
nocy przewracałem się z boku na bok, mój sen był niespokojny.
Budziłem się uspokajając rozkołatane serce. Wiedziałem o czymś,
o czym powinienem powiedzieć jej na samym początku. Stchórzyłem,
bo po ludzku, bałem się jej reakcji. Spędzone z nią dni i noce
utwierdziły mnie w przekonaniu, że byłem w błędzie. Haley była
najbardziej wyrozumiałą dziewczyną pod słońcem i dłużej nie
mogłem jej oszukiwać. Nie mogłem i nie potrafiłem. Ona na to
zwyczajnie nie zasługiwała. Była ze mną szczera i wyznała mi
prawdę o sobie. O tym, że była we mnie zakochana, że szukała
mnie i kontaktu ze mną. Też się bała, ale nie byłem na nią
zły, czy rozczarowany jej postępowaniem. Wręcz przeciwnie.
Cieszyłem się, że ktoś odważył się zrobić dla mnie coś
takiego. Byłem absolutnie kochany przez tę dziewczynę i nie mogłem
zawieść jej zaufania. Nie jej.
–
Haley… – zaczęłam. – Ty byłaś
ze mną szczera, więc i ja muszę ci coś wyznać – Obwieściłem.
Kiwnęła głową patrząc na mnie z widocznym napięciem. – Z góry
przepraszam, że tyle to trwało, ale nie mogłem… Nie mogłem się
na to zdobyć.
–
Mason, zaczynasz mnie przerażać. Po
prostu wyrzuć z siebie to, co leży ci na sercu. Gwarantuję, że
poczujesz się lepiej. I lżej, jakbyś stracił kilka kilogramów –
zachęciła mnie. Wziąłem się w garść.
–
Kiedy… Kiedy zrywałem z Chloe… –
zawahałem się. Zapiekła mnie skóra. Haley się zjeżyła. –
Ona… Powiedziała, że domyślała się, że coś pomiędzy nami
nie gra. Byłem nieobecny, rozkojarzony, a ona dodała dwa do dwóch.
Powiedziała, że gdy znikałem, czasami mnie śledziła… I to
doprowadziło ją do ciebie i twojej pracowni… – Wyrzekłem.
Haley zrobiła wielkie oczy. Tego na pewno się nie spodziewała. Sam
nie przypuszczałem, że Chloe byłaby zdolna posunąć się do
czegoś takiego, ale tak się stało… Nie byłem bez winy, bo ją
oszukiwałem, jednak uważałem, że posunęła się za daleko. –
To ona stała za twoją odwołaną wystawą – Kiedy wypowiedziałem
te słowa na głos coś we mnie pękło. Zatrząsłem się z nerwów.
Haley zerwała się na równe nogi i w mgnieniu oka pojawiła się
przy mnie. – Tak bardzo cię przepraszam – Wyjąkałem.
–
Mason, spójrz na mnie – poprosiła.
Uczyniłem to. W moich oczach pojawiły się niechciane łzy. Nie
chciałem, by Haley widziała mnie w takim stanie. – To nie ty
powinieneś mnie przepraszać. To nie jest twoja wina i nie możesz
się tym zadręczać. Nigdy nie lubiłam Chloe, zazdrościłam jej.
Wiem, że zachowaliśmy się nie fair w stosunku do niej, jednak nie
miała prawa, by uciec się do takich tanich sztuczek. Byłam wtedy
załamana i obiecałam sobie, że dowiem się, kto za tym stoi,
ale później… Później dotarło do mnie, że może tak powinno
być. Pocieszałeś mnie, pamiętasz? Mówiłeś, że przede mną
jeszcze niejedna wystawa z prawdziwego zdarzenia i uwierzyłam ci. To
już nie jest ważne, ale dziękuję ci, że mi o tym powiedziałeś
– Oznajmiła całując mnie w czoło.
–
Dowiedziała się też o naszym weselu…
Mimo mojego kamuflażu, Julie mnie rozpoznała…
–
Domyśliłam się tego, gdy na
świątecznym przyjęciu zaatakowała mnie w Cobham – Haley
wzruszyła ramionami. – Tak miało być. Wyznaliśmy sobie prawdę.
Czy jest jeszcze coś o czym powinnam wiedzieć?
–
N-nie – odparłem przeklinając się w
myślach. – To już wszystko – Dodałem.
–
Ilu kilogramów się pozbyłeś? –
zaśmiała się.
–
Chyba zbyt dużo – dołączyłem do
niej. W pewnym stopniu się rozluźniłem. Momentami łapałam się
na myśleniu, że nie zasługuję na Haley. Na nią, na jej dobroć,
wyrozumiałość i empatię. Ta dziewczyna była unikatem,
zasługiwała na to, by przychylić jej nieba. Kochałem ją, jej
rutynę, jej głupoty i drobnostki, którymi zaprzątała sobie
głowę. Lubiłem słuchać jej melodyjnego głosu, lubiłem
obserwować ją z ukrycia, gdy malowała. Dopuściła mnie do swojego
świata, pozwoliła mi w nim zostać. Wyjawiła mi swoje słabości,
sekrety. W pełni mi zaufała, oddała mi się. Mogłem jedynie
dziękować, że natrafiłem na taki skarb. Dźwignąłem się z
fotela słysząc dzwonek do drzwi. Spojrzałem na Haley.
–
To pewnie sąsiedzi – rzuciła wchodząc
w głąb mieszkania. Ogarnął mnie dziwny niepokój. Stanęłam z
boku, gdy otworzyła drzwi.
–
Mama… Tata… Max? Co wy tutaj robicie?
– zapytała zaszokowana. Spanikowany zacząłem szukać drogi do
ucieczki, lecz wiedziałam, że to na nic.
–
Niespodzianka! – wykrzyknęli i weszli
do środka. Pozbyli się kurtek, przemieścili się do salonu. Śmiech
zastygł na ich ustach, gdy mnie zobaczyli. Sam stałem w totalnym
bezruchu. Serce tłukło się w mojej klatce piersiowej, chciało
wyskoczyć, chciało mnie opuścić w być może, jednej z
najważniejszych chwil w moim życiu.
–
Haley… Możesz nam wyjaśnić, co to
oznacza? – odezwał się tata dziewczyny. Haley posłała w moją
stronę gorączkowe spojrzenie. Byliśmy w poważnych tarapatach.