sobota, 16 maja 2020

Drugi

Leeds, Elland Road, 15.05.2019 r.

 Leeds było uroczym miastem położonym w północnej Anglii. Było ważnym centrum rozrywkowym, naukowym oraz kulturalnym. Posiadało w sobie specyficzną aurę, zabytkowy ratusz, sklepy z epoki wiktoriańskiej, muzea, teatry, kościoły, które przyciągały turystów jak magnes. Jego ważną częścią był stadion drużyny Leeds United, Elland Road, jeden z największych w całej Wielkiej Brytanii. To właśnie tutaj znajdowałam w tej chwili, w tym momencie. Podekscytowana, z rozwianymi włosami i zarumienionymi z emocji policzkami. Byłam w tym miejscu, ponieważ on również tutaj był. Oddalony ode mnie zaledwie o parę centymetrów. Był niedaleko rozgrzewając się na murawie przed jednym, jak i nie najważniejszym meczem w sezonie. Derby County walczyło dziś o finał, który miał dać im przepustkę do gry w przyszłym sezonie w najwyższej klasie rozgrywkowej. W Premier League. Ściskałam mocno kciuki za całą drużynę, wierzyłam w nich całym sercem i czułam, że porażka poniesiona z Leeds na Pride Park Stadium zaledwie kilka dni temu dała im motywującego kopa. Byłam z nimi związana od pół roku, stałam się częścią drużyny, byłam na każdym domowym meczu, wspierałam, krzyczałam, dopingowałam ich z całych sił.
 Urodziłam się w Londynie, piłka nożna była obecna w moim życiu od małego. To wszystko za sprawą taty, zagorzałego kibica Chelsea. Zabierał mnie na Stamford Bridge, odkąd skończyłam trzy latka, bym mogła poczuć tę szczególną atmosferę, bym ją pochłonęła, by stała się częścią mojej duszy. Osiągnął sukces, bowiem szybko złapałam bakcyla. Mason… Mason był wychowankiem akademii, był zdolny, szybki i silny. Był moim słońcem na niebie, był promykiem, który ogrzewał moje ciało, był tajemnicą, o której wiedziało jedynie moje artystyczne serce. Bywałam na meczach akademii, jednak nigdy mnie nie dostrzegł. Gdy wyjechał do Holandii, by jeden sezon spędzić w Eredivisie Vitesse pękłam na pół. Nie mogłam jechać za nim, by śledzić rozwój jego kariery, bo zajęta byłam swoją. Przeklinałam wtedy obrazy spoczywające na sztalugach, w przypływie złości połamałam pędzle i potłukłam pojemniki z farbą. Kiedy wrócił z Holandii, aby reprezentować barwy Derby, oszalałam ze szczęścia. Dokończyłam swoje sprawy, swoją upartością doprowadziłam rodziców do szału, ale pół roku temu, gdy sezon był w pełni, przybyłam tutaj, aby być z nim, przy nim. By go widzieć, by móc spoglądać na jego radość oraz uśmiech, przez który miękły mi kolana. Wiedziałam, że jestem jedynie fanką, która oszalała na jego punkcie, wiedziałam, że ma u swojego boku dziewczynę, którą obdarzył uczuciem, ale dla mnie liczył się tylko on. On i rozpoczynający się właśnie mecz. Nie potrafiłam utrzymać nerwów na wodzy, cała się trzęsłam i wzrokiem obejmowałam tylko jedną sylwetkę. Zawodnicy dawali z siebie wszystko, chcieli wygrać, by uszczęśliwić swoich fanów. Ja byłam uszczęśliwiona, kiedy Mason zaraz po gwizdku rozpoczynającym drugą połowę strzelił bramkę. Krzyczałam na całe gardło zagrzewając innych do dopingu. Mecz zakończył się zwycięstwem Derby, które awansowało do finału. Stadion, a raczej jego część wypełniona sympatykami The Rams zawrzał od gorącej atmosfery. A ja umarłam, kiedy pchnięta niewidzialną nadzieją podeszłam do niego na trzęsących się nogach i poprosiłam o wspólne zdjęcie. Jego błyszczące oczy i szeroki uśmiech. Jego bliskość, roziskrzenie. Jego spojrzenie przenikające mnie całą. Byłam skończona. Po całości.

Londyn, 08.08.2019 r.

Haley, pospiesz się! – zniecierpliwiony głos brata dotarł do moich uszu, kiedy kończyłam malować rzęsy. – Haley, jesteś gotowa?!
Jeszcze nie! – odkrzyknęłam przeglądając się w lustrze umocowanym przy toaletce. – Daj mi pięć minut!
Mówiłaś to samo pół godziny temu!
Zaklęłam i w duchu przyznałam mu rację. Max przebierał nogami, chciał już wyjść z domu, aby dotrzeć na pierwszy trening akademii. Stęsknił się za kolegami, co w pełni rozumiałam, jednak jeśli istniał choć cień szansy, że gdzieś tam będzie kręcił się Mason, musiałam zrobić się na bóstwo!
Haley, jeśli się nie wyrobisz, to ja zawiozę Maxa! – zaoferował się tata.
NIE!!! – wydarłam się i w ekspresowym tempie wstałam z wygodnego, obitego beżem krzesła. Po drodze zaplątałam się w znajdujące się na podłodze ciuchy. Zmełłam w ustach przekleństwo i jak szalona pognałam schodami w dół.
Nareszcie! – Max obdarzył mnie wściekłym spojrzeniem. Wytknęłam mu język i poprawiłam włosy. – Przestań się stroić! Przecież tylko mnie odwozisz!
O nie, mój drogi – zaprotestowałam szybko. – Zostaję na treningu, czy ci się to podoba, czy nie – Zakomunikowałam chwytając w dłoń kluczyki do samochodu. Moje białe cacko, Chevrolet Malibu prażył się w sierpniowym słońcu. – Wsiadaj – Nakazałam otwierając drzwi. Rzuciłam jego sportową torbę na tylne siedzenie.
Chyba sobie ze mnie żartujesz – brat pokręcił głową, zapewne nad moją głupotą. – Mam osiem lat! Osiem! – Przeliterował i dla powagi sytuacji pokazał mi tę cyfrę na palcach. – Nie wsiądę do fotelika!
Ale…! Nie dyskutuj ze mną!
Jeśli natychmiast nie pozbędziesz się tego czegoś to jadę z tatą! – powiedział bez ogródek. Wiedziałam, że mówi poważnie. Po upływie kilku minut w końcu skapitulowałam.
Mogę chociaż sama zapiąć ci pasy? – spytałam wsiadając do środka. Włączyłam klimatyzację i poprawiłam lusterko.
Haley, nie jestem dzieckiem! Nie było cię w domu przez pół roku, a zachowujesz się gorzej od mamy!
Nie przesadzaj – sarknęłam i ruszyłam z podjazdu z piskiem opon. Trudno było mi opanować ekscytację i trzęsące się dłonie. Zachowywałam się jak wariatka, miałam tego świadomość. Przez całą drogę słuchałam wesołej paplaniny Maxa, który przestał się na mnie boczyć. Nie chciałam niepotrzebnie go denerwować, bo w każdej chwili mógł poskarżyć się rodzicom. Dalsza trasa upłynęła nam na śpiewaniu piosenek aktualnie lecących z radia. Ulice Londynu były zatłoczone, co specjalnie mnie nie dziwiło. Odwykłam jednak od korków i bębniłam w kierownicę, jakby mogło to w czymś pomóc.
Jesteśmy! – krzyknął Max, czym doprowadził mnie do mini zawału. Posłałam mu karcące spojrzenie. Zaparkowałam oddychając ciężko. Co się ze mną działo, do cholery? Wyszłam z samochodu z szybko bijącym sercem. Brat pobiegł przywitać się z kolegami, a ja prychnęłam pod nosem sięgając po jego torbę. Ruszyłam za nim podziwiając imponujący ośrodek szkoleniowy, który znałam tak dobrze, jak własną kieszeń. Posyłałam rodzicom dzieciaków szerokie uśmiechy i kręciłam głową w każdą stronę. W pewnej chwili zamarłam z szeroko otwartymi oczami. – Haley! Daj mi moją torbę! Haley!!!
C-co? – ocknęłam się z transu ściągając okulary przeciwsłoneczne. – Max, dlaczego mi nie powiedziałeś, że niektórzy zawodnicy pierwszej drużyny będą z wami trenować? – Pisnęłam z całej siły ściskając jego ramię.
Bo sam dowiedziałem się przed chwilą! – odparł podekscytowany. Zmierzwiłam mu włosy, na co lekko się skrzywił. Przewróciłam oczami obserwując, jak biegnie do szatni, aby przebrać się w treningowy strój. Sama z nogami jak z ołowiu powlekłam się na wolne miejsce i powachlowałam się dłonią. On tutaj był! Kopał piłkę z kilkoma innymi zawodnikami, głośno się śmiał i… Podwijał koszulkę, by zetrzeć pot z twarzy. Moje tętno momentalnie przyspieszyło. Sięgnęłam po schowaną w torebce butelkę wody i opróżniłam połowę jednym łykiem. Nie mogłam uwierzyć we własne szczęście! W myślach przeprosiłam brata, ale przez cały trening byłam wpatrzona tylko w jedną osobę. Podziwiałam pracę jego nóg, jego płynność i szeroki uśmiech, który zdawał się nigdy nie znikać. Nieświadomie przygryzłam dolną wargę wyobrażając sobie, że pozbywa się swojej koszulki. Mentalnie walnęłam się po głowie. Zachowywałam się jak kretynka. Zdawałam sobie z tego sprawę. – Haley! Masz może wodę?
Max! Nie strasz mnie!
Pytałem, czy masz wodę! Co się z tobą dzieje?
Nic – powiedziałam podając mu butelkę. Zastanawiałam się, czy powinnam coś zrobić. Podejść, przywitać się, ładnie się uśmiechnąć? Powiedzieć mu, że jest najdoskonalszym stworzeniem stąpającym po ziemi? Nie, to nie wchodziło w grę. Moje rozważania zostały przerwane, gdy trening dobiegł końca. Poderwałam się z zajmowanego przez siebie miejsca ruszając na obchód. Krążyłam bez celu czekając na brata, jednocześnie wypatrując znajomej sylwetki na horyzoncie. Na próżno. Mason już się nie pojawił. Jęknęłam głucho żałując, że nie wykorzystałam szansy od losu.
Haley, już jestem – Max pojawił się przy mnie poprawiając zsuwającą się z ramienia torbę. Kiwnęłam głową kątem oka rejestrując zawieszoną na przeszklonych drzwiach karteczkę. Pracownik kuchni potrzebny od zaraz. Przyklasnęłam zadowolona. Już wiedziałam, dokąd udam się jutro z samego rana. Miałam jasny cel. I za wszelką cenę zamierzałam go zrealizować.


***

Witam!

Mecze potrzebne od zaraz! To już 68 dni 😢


Pozdrawiam ;*

6 komentarzy:

  1. Widać, że osoba Masona ma dla Haley ogromne znaczenie. To on jest jej największą motywacją, inspiracją i przykładem, że wytrwałością i ciężką pracą można dokonać wielkich rzeczy. Dziewczyna jest gotowa niemal na każde poświęcenie, aby tylko być bliżej swojego idola i móc go za każdym razem wspierać. Wątpię, aby Mason kiedykolwiek spotkał na swojej drodze wierniejszą fankę od Haley. Moment ich spotkania po meczu, gdy Haley poprosiła o wspólne zdjęcie był dla niej na pewno niezwykle emocjonujący. W końcu spełniło się jej jedno z marzeń i przynajmniej przez moment mogła znaleźć się w tak bliskiej odległości od piłkarza, którym jest niezwykle mocno zauroczona. Dziewczyna Masona niech powoli zaczyna się mieć na baczności. :D
    W dodatku los postanowił się uśmiechnąć do naszej szalonej artystki i dzięki Maxowi tamto spotkanie na pewno nie będzie ostatnim.
    Haley długo przygotowywała się do odwiezienia na trening swojego brata. Chcąc jak najlepiej wyglądać podczas obserwania zajęć, co doprowadziło go do sporego zniecierpliwienia. W nagrodę za to wygrał walkę o brak fotelika. :D W końcu gdzie taki duży chłopiec ma jeszcze z niego korzystać. ;) Haley nie mogła ryzykować, że Max wybierze jednak jazdę z tatą, więc musiała ulec. Ona to ma dopiero szczęście! Już pierwszego dnia świetnie trafiła, gdy okazało się, że na treningu będą zawodnicy z pierwszej drużyny. Dzięki temu dostała kilkanaście niezwykle cennych dla niej minut bezkarnego wpatrywania się w Masona, przez co zapomniała dosłownie o całym świecie. Dopiero Maxowi udało się ją ponownie sprowadzić do rzeczywistości. Jakby tego było mało nadarzyła się okazja na jeszcze częstsze bywanie w tym miejscu ze względu na to ogłoszenie o pracę. Jestem pewna, że Haley zrobi wszystko, aby to właśnie ją tam zatrudniono. Już ona się odpowiednio postara, aby znaleźć jak najbliżej Masona.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Nie mogąc się doczekać dalszego rozwoju akcji. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Haley to najbardziej zdeterminowana dziewczyna, jaką znam 😀 i kurcze, to sprawia, że jeszcze bardziej ją lubię. Mason gra w jej życiu ważną role. Dziewczyna jest jego fanką, taka z prawdziwego zdarzenia z dobrych parenascie lat. Wow, ja osobiście nigdy nie miałam takiej sytuacji, więc podziwiam Haley 😎
    Myślę, że dziewczyna Masona powinna się bać, oczywiście gdyby wiedziała o istnieniu takiej osoby, jak Haley- zdolnej do wszystkiego, byleby poznać swojego idola. Niestety Haley jest w tym świecie dla nich nieznana, ale końcówka świadczy o tym, że szybko może się to zmienić 😁
    Kibicuję jej!
    N

    OdpowiedzUsuń
  3. Haley jest chyba najwierniejszą fanką Masona na ziemi. Nie wydaje mi sie , żeby gdziekolwiek znalazł drugą taką. Dziewczyna jest gotowa zrobić dla niego praktycznie wszystko i nie ma dla niej rzeczy niemożliwych.
    Całkowicie rozumiem to jak się czuła spotykając Masona po meczu i prosząc go o wspólne zdjęcie. To na pewno było spełnienie jej marzeń.
    Już z góry współczuję dziewczynie Masona xd. Przy takiej fance powinna go chyba zamknąć w domu 😃
    Haley tak długo szykowała się na trening z bratem. Że Max prawie chciał ją wymienić na ojca. Na szczęście tak się nie stało. I Haley przeżyła niemały szok , widząc na treningu swojego idola( czemu nie mam brata trenujacego skoki xd)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział I na to jak Haley poradzi sobie w kuchni. Bo jestem pewna, że dostanie ta pracę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cechą wspólną chyba każdego sportu jest to, że zawsze znajdzie się jakiś zawodnik, który dla pewnej dziewczyny stanie się conajmniej idolem, jak nie i obiektem westchnień. Tak samo jest zapewne z aktorami, muzykami i w ogóle artystami. Do dziś pamiętam, jak jako ośmiolatka zauroczyłam się Stephanem Antigą. Ale wtedy był dla mnie równie abstrakcyjną postacią, co Harry Potter😅 Zauroczenie do obydwu minęło momentalnie, ale miłość do siatkówki została.
    W ogóle, to muszę się przyznać, że muszę się trochę pilnować, by nie brać Hayley za typową hotkę. Ich akurat chodzi po tym świecie zdecydowanie za dużo i są skrajnie wkurzające.
    Ale Hayley to zupełnie coś innego. Przede wszystkim u niej najpierw była miłość do piłki, a potem do konkretnego piłkarza. Choć prawdą jest, że totalnie wpadła po uszy. Ma obsesje na punkcie Masona i zrobiłaby wszystko, by być obok niego chociaż przez kilka sekund. Nie ważne, czy to na meczu, czy treningu młodszego brata.
    I znalazła ku temu idealną okazje! Pomagając w kuchni na pewno spotka jeszcze Masona i będzie miała okazje zamienić z nim kilka słów. Kto wie, może z czasem piłkarz też zacznie zwracać uwagę na dziewczynę.
    Boję się tylko, że działania Hayley mogą się zrobić ciut zbyt natarczywe. Przede wszystkim Mason ma dziewczynę. Co może stanowić w przyszłości pewien problem. Mam jednak nadzieję, że Hayley nie wpakuje się w żadne kłopoty.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  5. Aj ta Hayley ^^ kompletnie zbzikowała na punkcie Masona! Nie żebym jakoś szczególnie się dziwiła, w końcu wystarczy spojrzeć na ten uroczy uśmieszek ^^ piłkarz zrobił na niej ogromne wrażenie i dość szybko stała się jego najwierniejszą fanką :) Żadna inna by się tak nie poświęciła! Dlatego liczę na to, że ta dwójka już niedługo stanie ze sobą twarzą w twarz i Mason będzie miał szansę poznać Haley. Taką prawdziwą artystkę Haley! Bo na razie trudno jej "wybić się" z tłumu innych fanów, którzy dla piłkarzy wyglądają tak samo. Znając jednak determinację dziewczyny, wierzę że dość szybko doprowadzi do ich konforntacji :) Na razie spełniła jedno z największych marzeń i jest w posiadaniu wspólnego zdjęcia ze swoim idolem. Ba! Miała szansę go dotknąć *.* Miałam napisać poczuć jego zapach, ale kurde no, po meczu był i ... ^^ ... i tak to napisałam xD
    Za to biedny "dorosły" Max dostaje szału z powodu dziwnego zachowania siostry. Gdyby tylko wiedział KTO jest tego powodem. Mam nadzieję, że w przyszłości nie strzeli fochem iż został perfidnie wykorzystany do celów namierzenia Masona haha ^^ Chociaż z drugiej strony, wizja teoretycznego posiadania za szwagra takiej osobistości jak pan Mount raczej jest kusząca ^^ Ciekawi mnie jak zareaguje rodzina gdy dowie się, że Haley nagle zainteresowała się kuchnią :D Ba! Czy ona ma o tym jakiekolwiek pojęcie? Nie żebym się czepiała, ale mam nadzieję, że nie potruje niebieskich reprezentantów haha. Bo ja to bym na pewno potruła! Więc mówię z teoretycznego doświadczenia. Dodam jeszcze, że moją największą "ambicją" było zbieranie pomeczowych koszulek na Santiago Bernabeu hahaha xD Nie mogę się doczekać jej pierwszej prawdziwej rozmowy z Masonem! :D
    Buziaki :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  6. ulala... Hayley jest szalona, i aż obawiam się co będzie dalej - coś czuję, ze ta kuchnia może wybuchnąć jak ją przyjmą, a biedny Mason wyląduje z sałatką na głowie. Wtedy na pewno będzie mogła odbyć z nim rozmowę, i wykorzysta szansę na pozbycie go koszulki. Czekam na ciąg dalszy, i co najwazniejsze na pierwszą rozmowę bohaterów (coś czuję, że szybciej pierwszy ruch wykona braciszek) :D

    OdpowiedzUsuń