–
Jak tam pierwsze dni w pracy? – zagadnął tata, gdy byliśmy w
drodze na Stamford Bridge. Z powodu narastającego podekscytowania
nie mogłam usiedzieć na miejscu. Ciągle się wierciłam i
sprawdzałam godzinę na zegarku. Wskazówki ewidentnie ze mnie
drwiły, nagle zaczęły poruszać się wolniej, tak jakby chciały
sprawdzić moją wytrzymałość i cierpliwość. – Nie
otrułaś jeszcze nikogo? Zobaczę dziś pełny skład? –
Zachichotał z własnego żartu.
–
Twoje dowcipy już dawno przestały być
zabawne, tato – z politowaniem pokręciłam głową.
–
Mnie rozbawił – z tylnego siedzenia
odezwał się Max. Pokazałam mu język, a on nie pozostał mi
dłużny.
–
Dzieciaki, przestańcie – tata przybrał
srogą minę. – Odnalazłaś się w świecie łyżek, widelców,
noży i garnków, Haley? – Mrugnął do mnie.
–
Żebyś wiedział! – powiedziałam z
przekonaniem, jednocześnie starając się zapomnieć o tym,
jak wczoraj zupełnie przez przypadek pomyliłam przyprawy.
–
Niech ci będzie – odpuścił. – Mam
tylko nadzieję, że ta praca nie pochłonie całego twojego czasu.
Pamiętaj, że jesteś malarką. Zaczęte obrazy czekają na ciebie –
Z czułością poklepał mnie po dłoni. Zawstydzona spuściłam
głowę. Wiedziałam, kim jestem. Miałam jasno nakreślony cel, a
wizja przyszłości nie zmieniała się od kilku lat. To nie tak, że
nagle zmieniłam zdanie, że zgubiłam wenę i natchnienie.
Uwielbiałam malować, kochałam trzymać w ręku pędzle, mieszać
barwy i przelewać swoje wizje na płótno. Po prostu…
Potrzebowałam odskoczni. Musiałam zebrać siły i przekonać samą
siebie, że naprawdę mam talent, że ludziom podoba się, to co
robię, że rozumieją mój zamysł i styl. Nie było to łatwe,
wiązało się z krytyką, surowymi spojrzeniami i ocenami.
Przywykłam do tego, jednak jak każdy człowiek, potrzebowałam
również pochwał, by całkowicie nie zwątpić w swoje
umiejętności. Każdy artysta przez to przechodzi. Musiałam
zacisnąć zęby i iść naprzód. I realizować swoje
koncepcje. – Po meczu porozmawiamy o twojej pracowni, dobrze? –
Zapytał parkując samochód.
–
Jasne – zgodziłam się odzyskując
dobry humor. Wyskoczyłam na świeże powietrze oddychając głęboko.
–
I o twoich treningach, młodzieńcze –
tata zwrócił się do Maxa. Brat jedynie skinął głową
nachmurzając się. Zmierzwiłam mu włosy, ku jego niezadowoleniu i
z dumą pokazałam ochroniarzowi karnet. W końcu byłam w domu.
Londyn,
Stamford Bridge, 18.08.2019 r.
Chłonęłam
atmosferę stadionu całą sobą. Tęskniłam za tym miejscem, za
niepowtarzalnym nastrojem i klimatem. Byłam jego częścią od
bardzo dawna, odkąd tata zabrał mnie tutaj po raz pierwszy. Znałam
każdy zakamarek, każde przejście, każdą stronę, rozmieszczenie
trybun. Z pamięci potrafiłam powiedzieć, gdzie wisi dany baner,
kogo przedstawia, co jest na nim napisane. To byłam ja. Po prostu. Z
zaangażowaniem przyłączyłam się do śpiewających kibiców.
Morze niebieskich flag powędrowało w górę, kiedy piłkarze wyszli
na murawę. Pierwsze domowe spotkanie w Premier League. Powrót
Franka Lamparda, którego teraz szumnie oklaskiwałam. Debiut Masona
na tak ukochanym przez niego stadionie. Zdarłam gardło, gdy
zobaczyłam go w otoczeniu kolegów. Czułam całą sobą, ile znaczy
dla niego to spotkanie. Ta chwila, ten moment, który z pewnością
zapamięta do końca życia. Poprawiłam koszulkę z numerem
dziewiętnaście na plecach, po czym całą uwagę skupiłam na
meczu. Wciągnęłam się w znajomą otoczkę. Mecze ligi
młodzieżowej miały swój urok, jednak nie równały się temu, co
widziałam teraz. Występy Derby County nigdy nie powodowały we mnie
takich emocji. Mason od pierwszego gwizdka sędziego dawał z siebie
sto procent. Błyszczał, długo utrzymywał się przy piłce,
sprawnie podawał ją do kolegów z drużyny. Za wszelką cenę
chciał udowodnić, że zasługuje na zaufanie, którym obdarzył go
trener. I udowodnił. W siódmej minucie efektownie umieścił piłkę
w siatce. Oszalałam ze szczęścia! Zawodnicy rzucili się na niego,
kibice skandowali jego imię, a ja próbowałam uspokoić szybko
bijące serce. Dołączyłam do głośnych wiwatów ciesząc się
jego radością. Jego pierwszy gol w Premier League. Jego pierwszy
gol dla Chelsea. Strzelony na Stamford Bridge. Czy mógł pragnąć
więcej? Powachlowałam się dłonią wracając do meczu. Zaklęłam
brzydko pod nosem, gdy zawodnik Leicester City doprowadził do
wyrównania. Podwoiłam wysiłek, krzyczałam, klaskałam. Niestety…
Remis utrzymał się do końca. Niektórzy byli zawiedzeni, inni
zostali na stadionie, by podziękować piłkarzom i trenerowi za
walkę. Nawet nie wiem, kiedy znaleźliśmy się przy samochodzie.
–
Haley, poczekaj chwilę – odezwał się
tata. Odwróciłam się na pięcie patrząc na niego z uwagą.
– Jakiś czas temu rozmawiałem ze swoim dobrym znajomym…
Przeprowadza się na drugi koniec miasta i zwalnia swój lokal.
Pomyślałem, że może będziesz chciała wykorzystać go na swoją
pracownię… – Oznajmił.
–
Lokal? – powtórzyłam za nim. –
Tato… Chcę, aby znajdował się w odpowiedniej lokalizacji, tak
abym w pełni mogła… – Zaczęłam, ale rozbawiony tata przerwał
mi w pół słowa.
–
Mama nie domyśla się, co wstrzymywało
cię z podjęciem decyzji, natomiast ja domyśliłem się od razu.
Odwróć się – Nakazał z uśmiechem. Wykonałam jego polecenie i
z wrażenia uchyliłam usta. Pusty lokal znajdował się naprzeciwko
wejścia na stadion.
–
Tato… Naprawdę? – wyjąkałam bliska
łez.
–
Naprawdę – potwierdził. Z piskiem
rzuciłam mu się na szyję. – No, już… Bo mnie udusisz –
Odsunął mnie ze śmiechem.
–
Dziękuję! – wykrzyczałam
uszczęśliwiona. Kątem oka spostrzegłam tłoczących się w
pobliżu piłkarzy. Automatycznie zadrżałam.
–
Tato! – Max wskazał na nich ręką. –
Mogę do nich pobiec i poprosić o zdjęcie? – Zapytał z
napięciem.
–
Przecież niekiedy zjawiają się na
waszych treningach… – tata podrapał się po głowie. – No
dobrze – Skapitulował widząc jego spojrzenie. – Haley, idziesz?
– Rzucił. Zanim zdążyłam zamrugać powiekami już ich nie było.
Niech to szlag! Powlokłam się w ich kierunku z wisielczą miną.
Dumny Max stał obok Masona. Był rozradowany. A Mason był piękny.
I pięknie się uśmiechał. Mentalnie strzeliłam się w głowę. –
Ty też chcesz, córeczko? – Spytał tata. Spojrzałam na niego jak
na wariata. Z trudem przełknęłam ślinę. – Chyba że to z Derby
ci wystarczy – Puścił mi oczko. Zamarłam w miejscu. Mason
skierował na mnie swoje uważne spojrzenie. Jego piwne oczy błysnęły
rozbawieniem.
–
Ja… Co? Tak, tak, nie będę zajmować
czasu! – oprzytomniałam.
–
To żaden problem… – odezwał się
piłkarz. – Dla dziewczyny parzącej najlepsze espresso zawsze
znajdę czas – Mrugnął do mnie. Spłonęłam rumieńcem. Cała
płonęłam.
–
Cóż… Przynajmniej nie potrujesz ich
kawą – obwieścił tata. – Ale faktycznie nie będziemy cię
zatrzymywać. Młoda dama na ciebie czeka – Wskazał dłonią na
stojącą nieopodal dziewczynę piłkarza. Zacisnęłam usta i
posłałam w jej stronę coś na kształt uśmiechu. Jednocześnie
wyobrażałam sobie, jak wyrywam jej z głowy doczepiane włosy.
–
Dziękuję za zdjęcie! – Max zwrócił
się do Masona. Kiwnął głową oddalając się od nas. Jeszcze
długo stałam wbita w ziemię. Musiałam przyzwyczaić się do jego
obecności, bo inaczej eksploduję. Prędzej niż później.
Londyn,
19.08.2019 r.
Rozmarzonym
wzrokiem wodziłam za sylwetką Masona. Jak co dzień jadł śniadanie
w otoczeniu najbliższych przyjaciół. Musiałam się pilnować,
żeby nie patrzeć na niego zbyt długo. Marie z uwagą śledziła
moje postępy. Czasami mnie chwaliła, czasami otwarcie krytykowała.
Wiedziałam, że jeśli coś spieprzę, to pożegnam się z tą
posadą. Nie chciałam tego, dlatego skrupulatnie notowałam jej
uwagi, pytałam ją o zdanie, dopytywałam, gdy nie byłam czegoś
pewna. Jej doświadczenie było niezwykle pomocne. Ona sama była
ciepła i życzliwa, jednak dosadnie pokazywała, kiedy coś
jej się nie podobało.
–
Poproszę… – jak oparzona
podskoczyłam w miejscu, gdy przede mną zmaterializował się Mason.
– Podwójne espresso – Dokończył. Jego czujne spojrzenie
powodowało gorąc.
–
Nie pijasz innej kawy? – rzuciłam
próbując opanować rozedrgany głos.
–
Czasami – odpowiedział zdawkowo. –
Latte Macchiato wychodzące spod twojej ręki jest równie smaczne
jak espresso? – Zapytał biorąc do ręki filiżankę.
–
Wszystko, co wychodzi spod mojej ręki
jest smaczne – palnęłam bez zastanowienia.
–
Czyżby? – zainteresował się
puszczając mi perskie oko. Zachłysnęłam się powietrzem.
–
Ja… To nie tak… – nerwowo zaczęłam
się tłumaczyć.
–
Daj spokój, żartowałem – zaśmiał
się dźwięcznie upijając łyk. Mimowolnie zawiesiłam wzrok na
jego ustach. – Chodziłaś na mecze w Derby? – Zadał pytanie
nawiązując do wczorajszego wydarzenia.
–
Może raz, czy dwa… – skłamałam. –
Przepraszam za występ mojego taty…
–
Rodzice potrafią zażenować swoje
dzieci do granic możliwości. Wiem coś o tym! – posłał mi
pokrzepiający uśmiech. Niepewnie go odwzajemniłam.
–
Koledzy chyba na ciebie czekają –
wskazałam dłonią na jego nieodłącznych towarzyszy.
–
Chyba masz rację – przytaknął. –
Zanim pójdę… Do twarzy ci było w mojej koszulce. Dziękuję za
kawę, Haley – Szepnął konspiracyjnie. Odstawił pustą filiżankę
i oddalił się. Odwróciłam się i uciekłam na zaplecze, by ukryć
gdzieś płonącą twarz. Najlepiej w zamrażalniku. Ochlapałam
się zimną wodą, po czym wyprostowałam się jak struna. Skąd on
wiedział, jak mam na imię…?
***
Witam!
Nie sądziłam, że wyrobię się dziś z dwoma rozdziałami ^^
Pozdrawiam ;*
Haley z każdym dniem powoli coraz lepiej odnajduje się w swojej nowej pracy, nawet jeśli od czasu do czasu zdarzają się jej jeszcze jakieś drobne pomyłki. Szybko się jednak uczy, mimo że takie zajęcie to zupełnie nie jej bajka. Ogromne więc brawa dla dziewczyny za determinację i poświęcenie. Mam tylko nadzieję, że wkrótce, gdy już trochę odpocznie za swoją największą pasją. Zatęskni za malarstwem i wena wróci do niej ze zdwojoną siłą. Taki talent nie może się przecież w żadnym wypadku zmarnować. Bliscy Haley na pewno zresztą zadbają, aby nie próbowała się poddawać, tylko do końca walczyła o swoje marzenia, a ten lokal na nową pracownię jest tego najlepszym dowodem. W dodatku znajduje się w wymarzonej dla niej lokalizacji. Tata Haley sprawił dziewczynie niesamowitą niespodziankę. O lepszej pewnie nawet nie dało się marzyć.
OdpowiedzUsuńPierwszy mecz w nowym sezonie na pewno dostarczył wszystkim mnóstwa emocji. Haley w końcu mogła podziwiać swojego idola, jako zawidnika swojej ukochanej drużyny. W dodatku Mason zdobył swojego pierwszego gola w barwach Chelsea. To na pewno zarówno dla niego, jak i dla Haley będzie niezapomnianym wydarzeniem.
Po meczu nadarzyła się szansa na kolejne spotkanie z piłkarzem. Na co nasza bohaterka nie była do końca przygotowana i trochę zjadł ją przez to stres. Zwłaszcza gdy Mason wspomniał o najlepszym espresso... Haley powoli osiąga zamierzony cel. Już została dokładnie zapamiętana przez piłkarza, a to przecież dopiero początek! Obawiam się tylko, że będzie miała sporą przyprawą z Chloe, której nie darzy ani krztą symaptii.
Następnego dnia Haley znowu doświadczyła kolejnego stanu przed zawałowego za sprawą niewinnej pogawędki z Masonem, który wyraźnie jest zachwycony serwowaną przez nią kawą. :D W dodatku zna już jej imię, a to najlepszy dowód, że jest nią zaintersowany. Haley musi się tylko nauczyć panować nad swoimi emocjami w jego towarzystwie, a to nie łatwa sprawa. Z czasem może jednak się to zmieni.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. 😊
Haley nie odpuszcza. I nawet sobie nieźle radzi. Co tam jakieś pomylenie przypraw 😉 Najważniejsze, że naprawdę chce się wszystkiego nauczyć. Jestem pewna ,że jeszcze trochę i będzie naprawdę dobra w tym co robi.
OdpowiedzUsuńCały ten mecz sprawił Haley mnóstwo radości i dostarczył sporo przeżyć. W końcu widziała na żywo pierwsza bramkę Masona. A to naprawdę coś ważnego. Do tego znów miała okazję z nim porozmawiać. A on wspomniał nawet o jej pysznej kawie. Więc doskonale ją sobie zapamiętał.
Ojciec Haley sprawił jej ogromną niespodziankę. Pracownia w takim miejscu?! Dziewczyna jest na pewno przeszczesliwa.
Kolejny dzień w pracy i kolejne spotkanie Masona. Zakończone kolejną pogawędką. Do tego chłopak zna już jej imię. A to już dobrze wróży😉 Tylko trzeba by było zrobić coś z Chloe. Bo ona nam tutaj narazie przeszkadza.
Pozdrawiam cieplutko i czekam na nowy rozdział.
Uwielbiam to opowiadanie! Nie! Wróć! Znaczy się oczywiście, że uwielbiam, ale uwielbiam wszystkie Twoje opowiadania. Po prostu tutaj szcerze się jak mysz do serca ^^ Haley jest jedyna w swoim rodzaju i wprowadza zabawną atmosferę. Po za tym, to wykapana córeczka tatusia! Pana Evansa chyba zawsze trzymają się żarciki, w szczególności gdy jego córka przebywa w towarzystwie takiego bożyszcza jakim jest Mason. Dobra, każdy ojciec taki jest. Wprowadzanie córek w zażenowanie to ich największa z umiejętności lol ^^ Ale mnie tam jego żarciki rozbawiły. Szczególnie ten pierwszy! "Nie otrułaś jeszcze nikogo? Zobaczę dziś pełny skład?" - słowo "jeszcze" jest tu chyba dość kluczowe haha. Ale! Może się droczyć i rzucać irytującymi żarcikami, jednak prawda jest taka że zna swoją córkę jak mało kto. Ten pomysł z lokalem na przeciwko stadionu ... po prostu strzał w dziesiątkę. W takim miejscu to Haley dostanie takiej weny, że ho ho! ^^
OdpowiedzUsuńMason zaliczył udany debiut na stadionie, który zapewne jest dla niego najważniejszy na świecie :) Nie ma to jak świetny początek, oby tak dalej! Jestem przekonana, że z miejsca skradł serca wszystkich fanów, w szczególności takiej jednej, która parzy najlepszą kawę :) Widać iż Haley to nie tylko fanka Masona, ale i całego klubu. Kocha piłkę nożną, czuje ten klimat, a że zadurzyła się w piłkarzu ... taka nasza kobieca dola, cóż zrobić :) Ale zaraz, zaraz ... skąd zna imię dziewczyny? Aż musiałam przeczytać jeszcze raz bo sądziłam, że coś pominęłam! Masonie, zaczynasz mnie intrygować ^^ tylko po co Ci kukła z doczepianymi włosami obok? Nigdy nie zrozumiem facerów ^^
Znów mamy rozmowę sam na sam Haly z Masonem. Widać gołym okiem iż piłkarz jest zaintrygowany tajemniczą dziewczyną, która peszy się w jego towarzystwie :) Inaczej poprosiłby o kawę i wróciłby do przyjaciół! A on ją zaczepia, rozmawia, żartuje ... w ogóle ich rozmowy, choć krótkie, są urocze :) Szkoda tylko, że Haley przypłaca za to stanem przedzawałowym haha.
Czekam na więcej! Buziaki :*:*:*
dokładnie, skąd on wie jak dziewczyna ma na imię? sama jestem tego bardzo ciekawa i czytałam ten rozdział w pracy i powiem Ci, że narobiłaś mi smaka na kawę ;d tylko zdecydowanie wolałabym, by to właśnie Mason robił kawkę :D ale wracając do rozdziału, jeśli jej pracownia powstanie na przeciwko, to będzie szaleństwo i zapewne ciężką będzie ją wyciągnąć z pracy, nawet ojciec na to nic nie pomoże, choć lepiej zna swoją córkę od matki :D czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńNie wiem o co chodzi, ale za każdym razem, gdy czytam to opowiadanie, szczerze się jak głupia do sera. Może dlatego, że ciężko się nie utożsamiać z Hayley. Każda fanka sportu ma tego swojego ulubionego zawodnika, który jest jej idolem. I nie zależnie od tego, czy jest również obiekt westchnień, czy jedynie idol, to zawsze człowiek dostaje lekkiego bzika w jego obecności ;)
OdpowiedzUsuńDobrze słyszeć, że Hayley radzi sobie całkiem nieźle w nowej pracy. Głupio by było, gdyby wyleciała z niej po tygodniu. A tak to przynajmniej nabierze cennego doświadczenia. Kto wie, może kiedyś zostanie najlepszą basistka w Anglii xd A tak na serio, to na pewno zyskała doskonałą okazję, by poznać Masone nie tylko od tej boiskowej strony. Na razi wydaje się być całkiem sympatycznym chłopakiem. Nie gwiazdorzy, a to chyba najważniejsze u młodych sportowców.
Pracownia na przeciwko stadionu? Dobrze, że nie na samym stadionie ;) A to się Hayley trafiła okazja. Pewnie jeszcze częściej będzie wpadała na Masona, No i może dodatkowo obecność drugiego domu w pobliżu sprawi, że natchnienie nie będzie jej opuszczało.
Jedyne co mnie martwi, to obecność dziewczyny Masona. Piłkarz jest w szczęśliwym związku, a przynajmniej na to wygląda. Boję się, że Hayley przez przypadek wkopie się w jakieś bagno.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Ależ gorąca końcówka 🔥 a może to te słowa do twarzy ci było w mojej koszulce? 🤔
OdpowiedzUsuńJestem miło zaskoczona, że Haley jakoś radzi sobie w pracy 🙈 trochę spodziewałam się masakry, jakieś zbite talerze itp a ona dobrze radzi sobie z kawka i dzieki temu ma kontakt z Masonem 😁
Super wiadomość tego rozdziału to pracowania naprzeciwko stadnionu. Niezły zbieg okolicznosci 😆 w glowie już widze jak wchodzi tam Mason i zakochuje sie w działach Haley 😍 to byłoby spoko ❤ bo Mason jest spoko 😅 w każdym razie tata trafił w 10 z tym lokalem!
Btw to czekam aż pojawi sie druga połówka Masona, bo ja już szipuje jego i Haley, fajne maja te rozmowy, a potem przypominam sobie, że gość jest zajęty, ech, ale jak to mówią dziewczyna nie ściana da sie przestawić 😂
Pozdrawiam cieplutko
N